sobota, 24 lipca 2010

Niebo się nie kończy...

Czas domu i czas kawy. Niespieszny poranek z samą sobą i rytuałami ulubionymi. Za oknem deszczowa piosenka. Od wczoraj pada. Powietrze inaczej pachnie, inaczej dotyka, szare chmury przeglądają się w kałużach. Lżej światu i mnie, lżej oddychać, lżej być. Dziś świat jest zachwycająco świeży i pięknie pachnie wilgocią...

Wczorajszy dzień spędziłam z bratem i jego rodziną. Najmilsze chwile to te z Małym. Byliśmy na spacerze, pokazywał mi gniazdo bocianie i z takim przejęciem opowiadał o bocianiątkach. Rozczulająco sepleni. Jest bardzo ruchliwy, samodzielny, śmiga na rowerze i mówi o sobie, że jest Jankiem pancernym :))

Dziś trochę lata zamknę w słoikach. Umyłam już ogórki, słoiki. Dom pachnie koprem i czosnkiem...

I dziś będzie gospodarczo. Uładzę dom. Poprasuję pranie pachnące słońcem. Przygotuję makaron ze szpinakiem. A popołudnie będzie zatrzymaniem. Będę celebrować próżnowanie. Mam wiśniowe lody i "Blaszany bębenek" do czytania...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz