Za oknem deszczowe nokturny. Drobne krople zatrzymują się wzorem delikatnym na szybach. W domu cisza. Trwa czas herbaty...
Środy stały się dniami powstawania notek. Ostatnio czas mija za szybko i jakoś nie znajduję czasu, by tu zajrzeć. I chyba nie potrzebuję już tak bardzo tego miejsca jak kiedyś...
A świat pachnie jesienią. Dziś bardziej tą listopadową jesienią niż październikową. Wciąż jednak wokół dużo zieleni jest, drzewom brakuje brązów, złotych rudości, żółci, mosiądzu, pomarańczowej czerwieni i intensywnej purpury. Wieczorami tak szybko przychodzi zmrok, panoszy się za oknem najpierw cudnym kolorem indygo, potem intensywnym grafitem, by poprzez szarość stać się czernią. I w moim domu snują się aromaty waniliowych i cynamonych świec, kolory herbat wypełniają chwile. Znowu więcej czytam, zatracam się w ciszy, wciąz potrzebuję jej bardziej niż muzyki...
Ta jesień to długi, szary sweter, szal w zielonych odcieniach, kasztany w kieszeniach i zakupiona malinowa herbata...
Mój M. jest na wycieczce. Brakuje mi jego codziennej obecności w słowach. Tęsknię i jestem oczekiwaniem...
A kiedy przymykam oczy, widzę nasze wakacje w Bieszczadach i czuję ciepło wspomnień...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz