niedziela, 11 października 2009

Wracam...

Deszcz w nocy, deszcz od rana. Świat otulony szarą melancholią smętny jest i chłodem raczy. Gdyby poszukać czegoś pozytywnego w tym deszczu, to zobaczy się w barwach liści jakąś wyrazistość i intensywność, a kasztanowce wyglądają jak miedziorytyOłówkowe niebo w jesiennej zadumie oczekuje zapowiadanego słońca...


Domowa jestem. Kaloryfery psalmem ciepła cieszą mnie, a zapach waniliowych świeczuszek miękko osiada na obrzeżach przedmiotów. Dom pachnie gotującą się zupą, na taki zaokienny chłód gorąca zupa będzie idealna. I dogrzewam się herbatami...


Lubię swoje fotografie w zieleniach. Lubię komplementy mojego M. W latawcach niedzielnych wysyłam mu swe uśmiechy i czułość myśli...


Dziś nie obejrzę "Domu nad rozlewiskiem", pierwszy odcinek mnie rozczarował, zabrakło książkowego ciepła, zabrakło duszy. A i Brodzik jakoś mi nie pasuje do roli Gosi...


Ciekawa za to jestem nowej płyty Michała Bajora...


I tak, wracam...być może :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz