poniedziałek, 19 października 2009

Półsen...

W oknie słońce i błękity nieba. Rude kasztanowce w złocistej oprawie promieni, w woalce dymów z kominów, w ciepłej pieszczocie pogodnego dnia wypełniają prostokąt mojego okna. Zegar tyka. Parzy się herbata w imbryku. We wstążki popołudnia wplata się zapach cynamonowej świeczuszki...


Myślami tkwię w weekendowym czasie. Kiedy M. jest u mnie, świat się zmienia. Ten czas razem to taki dobry, potrzebny czas, żeby odetchnąć, odpocząć, cieszyć się ciepłem, bliskością, nacieszyć się sobą. Jak zwykle minuty mijały za szybko, wieczory uciekały niepostrzeżenie. Tyle słów zostało pięknych, tyle czułości i spokoju. I pogoda pozwoliła wybrać się na spacer do ogrodu, liście szeleściły, purpura kloników japońskich ocieplała świat. I było wszystko za czym tęskniłam dwa tygodnie od ostatniego widzenia się...


A płytę Bajora otrzymałam w prezencie. Więc teraz lirycznieję wsłuchana w rozedrgany głos Pana Michała i razem z nim pamiętam o ogrodach...


Tymczasem za oknem delikatna różowość i subtelne fiolety w zarękawkach odchodzącego słońca. Wieczór się skrada. A na mnie czekają klasówki do sprawdzenia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz