piątek, 20 stycznia 2017

Kronikarsko rzecz ujmując :)

Wieczorny granat nieba i złote plamki świateł ulicznych latarń. Bure resztki śniegu w tej poświacie nie wyglądają aż tak ponuro jak o poranku, kiedy świat tonął w odwilży, a drogi były niebezpiecznie śliskie. I przepadły czarowne widoki w bieli, drzewa w koronkach szadzi, pomarańczowozłote wschody słońca...


Dom i ja trwamy w oczekiwaniu na M. W ten weekend będziemy świętować urodziny M.


Bilety na samolot na lutowy wyjazd w ferie u brata już zakupione...


W pracy wciąż wielka niewiadoma. Koncepcje zmieniają się jak w kalejdoskopie. Rodzice szkół podstawowych przeznaczonych do likwidacji protestują, zapraszając radio i telewizję, my protestować nie możemy, bo nas likwidują odgórnie...


Po przeczytaniu "Słowika" K.Hannah mam mieszane uczucia...


Od poniedziałku będzie obowiązywał nowy plan. Mam wolny piątek. Hurrra!


I czekam na nową płytę AMJ. Ukaże się 14 lutego i będzie zatytułowana "Minione". A w nowym "Zwierciadle" wywiad z artystką i piękne zdjęcia...


Dobrego weekendowego czasu...

piątek, 6 stycznia 2017

W bieli...

Od wczoraj świat w bieli. Przez cały czwartek wirowały śnieżne płatki, tańczyły w świetle latarni i tak ładnie bieliły się w granacie nieba. I dziś od rana zimowy pejzaż. I świat jakoś tak ucichł, bo zawsze kiedy pada śnieg, robi się ciszej i cieplej...


Światło malowało w śniegu jasne refleksy. A teraz popołudniową porą złoci się niebo różową poświatą. Bezlistne gałęzie drzew hebanową czernią tak ładnie komponują się z tym tłem...


Domowo spędzam czas. Czytam. Raczę się herbatami. Teraz aromat kawy tak lekko opada w dźwięki zimowych piosenek Stinga. Wciąż cieszę się blaskiem choinki. Odbieram telefony od M., który musiał wyjechać w służbowych sprawach. Spokojnie sobie tęsknię...


Lokalni politycy poinformowali o kolejnej koncepcji przeorganizowania sieci szkół, więc może nie należy nazbyt przywiązywać się do ich pomysłów, skoro tak szybko się zmieniają?


Jutro pójdę na spacer, na długi zimowy spacer, w ścieżki ubielone, błyszczące od słońca. I przeproszę się z czapką :)

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Przy kawie...

Kobaltowe niebo za oknem i złoty rogalik księżyca. W domu zapach kawy, cisza i pesymistyczne myśli po dzisiejszej radzie...


Nowy Rok witałam z M. przy choince, domowo, kameralnie, serdecznie i czule. I była uroczysta kolacja, były wspomnienia, rozmowy o mijającym roku, toasty i tańce :)


Boję się tego roku. Pracuję w samodzielnym gimnazjum, od września nie będę miała etatu, a w kolejnym roku mogę stracić pracę. Lokalni politycy nie są zainteresowani przekształceniem nas w podstawówkę. Nie da się o tym nie myśleć, nawet jeśli bardzo się stara...


Zaczęłam wczoraj lekturę "Domu sióstr" Ch.Link. Czuję, że porwie mnie ta opowieść...


Choinka dzielnie się trzyma, gwiazda betlejemska także. Palę cynamonowe świeczki, dojadam ciasteczka i zaklinam, by ten 2017 rok był łaskawy...

piątek, 16 grudnia 2016

Piątkowe drobiazgi...

Różowe niebo, kilka pasemek w lawendowym odcieniu i rozzłocony błękit. Cukierkowe to, ale piękne. Niezmiennie piękne...


W piątek mam tylko 3 lekcje, więc sobie od kilka godzin domowa jestem. Uładziłam dom, przygotowałam dobrą kolację, do ogrzania. Kolację dla mnie i dla M., który teraz w pociągu na szczęście tylko 10 minut opóźnionym. A komunikaty były takie, że niektóre pociągi mają 200 minut spóźnienia...


Pachnie mi kawa. Delektuję się śliwką w czekoladzie i zimowymi piosenkami Stinga. Lubię ten przedświąteczny czas, te swoje celebry i drobne przyjemności. Lubię to, co w szkole się dzieje w tym czasie. Za godzinę wybiorę się do miejscowego DK obejrzeć jasełka, obiecałam występującym...


Niebo płonie teraz. Na jego tle przepięknie wyglądają gałęzie kasztanowców z alei, widziane z mojego okna. Pokój napełnia się mrokiem, zapalam adwentowe lampki, złote plamki światła podkreślają ten niesamowity kolor nieba...


I byłoby jeszcze piękniej, gdyby nagle zaczęły wirować śnieżynki...

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Krok po kroku...

Za oknem kobaltowe niebo, złoty welon poświaty i pyzaty księżyc. Dziś nareszcie był słoneczny, świetlisty i błękitny dzień. Nareszcie, po tylu deszczowych, burych i szarych dniach. Tęskniłam za słońcem, za lekkim mrozem, za pierwszym śnieżkiem, wirującym w granatowym powietrzu. Wieczory tak szybko przychodzą i takie są długie, rozkosznie długie...


Szydełkowałam gwiazdki. Wzór jednej znalazłam w blogu Agpeli. Część z nich podarowałam, część wyślę jutro z pocztówkami świątecznymi. Te pierwsze mniej udane, zostawię sobie :)


I towarzyszy mi teraz Michael Buble ze swoimi świątecznymi piosenkami i kawa o świątecznym aromacie duetu: cynamon i czekolada. Wprowadzam się w świąteczny nastrój, a nawet porządków jeszcze nie zrobiłam. Ale przecież zdążę :)


Lubię grudzień. Tyle ważnych dni w tym grudniu, bo i urodziny Małego i moje, bo refleksyjny ten czas ostatniego miesiąca roku, bo tak ładnie przychodzą wspomnienia, bo spotkania, bo prezenty od Mikołaja, bo jacyś tacy lepsi jesteśmy :)


Mój Mikołaj przyniósł mi urocze drobiazgi, a sama sprawiłam sobie zakupy w internetowej księgarni...


A w sobotę były moje urodziny. Świętowałam je z moim M. Urodziny jeszcze z czwórką z przodu. Odbierałam telefony z życzeniami od przyjaciół i znajomych, i było mi przemiło, że pamiętali...

sobota, 19 listopada 2016

W szarości listopadowej będąc...

Szare niebo za oknem, rozplecione warkocze deszczu, resztki liści w listopadowym odcieniu. Kasztanowce w alei wyglądają jak wielkie, szylkretowe wachlarze, dostojne i majestatyczne. I tylko czasem wiatr kołysze ich gałęźmi, jakby chciał wywiać z nich pustkę i samotność...


Listopad nie jest łaskawy. Za dużo w nim deszczowych dni, bezsłonecznego nieba, za dużo burości, smutnych brązów. Wracając z pracy z deszczem we włosach i zziębniętym nosem, parzę kawę z dodatkiem chili i czekolady, by się rozgrzać. I obłaskawiam ten listopadowy spleen czytaniem kryminałów i "Doliny Muminków w listopadzie" :), serpentynami dźwięków, ognikami świec, kolejną pomadką w koralowym odcieniu, lakierem do paznokci w pięknym kolorze oberżyny, herbatą z jeżynami, rozmowami z bliskimi...


Sobota mija mi domowo. M. ma zajęcia ze swoimi studentami. Ładzę dom, wstawiam pranie, nadrabiam zaległości z całego tygodnia. A trudny to był tydzień. Miałam zastępstwa za chorą koleżankę i codziennie siedem godzin. Przepadły mi wszystkie planowe okienka, a podczas nich sprawdzam część prac, zeszyty i ćwiczenia. W tym tygodniu wszystko sprawdzałam w domu i miałam wrażenie, że góra prac nie zmniejsza się. Gotuję zupę. W listopadzie zupy są najsmakowitsze. Dosmaczam je kurkumą, curry, imbirem, by rozgrzewały i koiły ciepłem...


Dziś w swoim sklepiku typu " mydło i powidło" zobaczyłam dekoracje świąteczne. W kioskach są już grudniowe numery czasopism, świąteczne pocztówki. A przecież jeszcze mnie czeka szkolna dyskoteka andrzejkowa, a potem czas Adwentu...


Soboto, wdzięcznie nam mijaj...

poniedziałek, 31 października 2016

W słońcu...

W pejzażu drobiny słońca, niebo jeszcze w smugach o lawendowym odcieniu, w skrawkach błękitu przecinki ptasich skrzydeł. Coraz mniej liści na drzewach. Wczorajszy dzień pod znakiem złotej jesieni. Było bardzo słonecznie, choć wietrznie. Wybrałam się na spacer do ogrodu, a tam bajka: purpurowe klony japońskie odbijały się w lustrze stawu, złociły się gałęzie brzóz, orzechów i jesionów. Ścieżki w dywanach liści. Jakże miło było iść, szeleścić i szurać, patrzeć w słońce, mrużąc oczy. Błogi czas...


Kawowy aromat towarzyszy mi podczas pisania. Mam wolny dzień. Domowy będzie. Porządki na grobie rodziców zrobiłam w piątek, choć nie sprzyjała temu aura, bo padało...


Piękne dwa wydarzenia muzyczne były moim udziałem: sobotnia "Markomania" prowadzona przez AMJ i wczorajszy koncert Piwnicy Pod Baranami w TVP Kultura. Uczta dla serca i duszy...


A jutro elegia cmentarzy. Lubię ten dzień. Często bywam na grobie rodziców. Moja pamięć nie jest tylko pamięcią związaną z listopadowym świętem. Ale ten dzień lubię szczególnie. I unoszący się spokój na małym cmentarzu na wzgórzu, gdzie pochowani są moi rodzice, i szelest liści na drzewach, które wokół, i snujące się refleksje o wieczności. Lubię spotkania z ludźmi, tymi żywymi, których znam od dzieciństwa, a którzy gdzieś z daleka przybywają na ten dzień do swoich, będących już po drugiej stronie. Lubię swoje myśli o wszystkich bliskich mi Nieobecnych, dobre wspomnienia, ale też i te "że żal że się za mało kochało/ że się myślało o sobie/ że się już nie zdążyło/ że było za późno" (ks. J. Twardowski "Żal")