piątek, 4 kwietnia 2014

Zwykłe odcienie czasu...

Uchylone okno, lekko falująca firanka, inny odcień światła. Sączy się seledynowa zieleń smukłych brzóz zaokiennych. W płaszczyznach błękitów powolny ruch obłoków białych. Przecinki ptasich skrzydeł filozofują spokojem...


Piątkowo mi jest. A piątki lubię też i za to, że mam mniej lekcji. Przez chwilę, sprowokowana piosenką w radiu, tańczyłam przed lustrem i robiłam miny. Teraz czas pachnie kawą, a ja snuję się po domu wiedziona oczekiwaniem. I jestem oczekiwaniem. Wieczorem rozkwitnę kasztanowymi spojrzeniami M.


I dziś uśmiecham się wiosną: fiołkami w zielonej trawie, promieniami słońca, wiatrem lekkim, kwietnymi woalkami drzew owocowych, złotymi gwiazdkami mleczy, niezwykłym zapachem powietrza, modrym niebem, ptasimi flecikami ćwierkań, wachlarzykami liści coraz zieleńszych...


Zatrzymuję myśli kilkoma przeczytanymi stronami książki. Słowo za słowem bliżej wieczoru jestem :)

niedziela, 30 marca 2014

Haiku chwil...

Spacer w słońcu, uśmiechnięte niebo z roztańczonymi skrzydłami ptaków, ciepłe figle wietrznych zakołowań, coraz wyraźniejsza zieleń listków kasztanowców kosmatych. Spoglądałam w chmury, dotykałam słońca, udzielała mi się barwność roślin, a błękit nieba pochylał się spokojem...


Niedziela rozkołysana rytuałami: kawa wypita na nieukwieconym jeszcze balkonie, próba doczytania "Zwierciadła", snuje jazzowe cichuśko w tle, książka, kanapa i latawce myśli wysyłane raz po raz do M., który dziś ma zajęcia ze studentami...


Popołudniowe minuty. Czas herbaty. Przez otwarty balkon tasiemkami kolorów powietrze kołysze się ciepłe. Dziś świat smakuje zielenią. W mojej przestrzeni poezja tulipanów. Lubię żółte kwiaty. Lubię kwiaty...


I niespiesznie jest. Patrzę w okno na płynące leniwie niebo, czekam na znajomy dźwięk telefonu, na czas słów...


I przez cały dzień uśmiecham się do poranka...

czwartek, 27 marca 2014

Łapiąc oddech...

Jest znowu czwartek. Dni minęły jak mgnienie. Wczoraj zakończyła się wizytacja: ankiety, wywiady i znowu ankiety. Łapię oddech :)


Lekcja wypadła świetnie, tak orzekła pani wizytator, będąca polonistką. Zadowolona byłam, bo dzieciaki wspaniale pracowały, prześcigały się w pomysłach, podawały trafne przykłady. I rozwijaliśmy swe skrzydła, dosłownie próbując "latać" w klasie i przenośnie dzieląc się swymi marzeniami. Pięknie było. O Dedalu i Ikarze było...


Dziś wracałam do domu zaraz po lekcjach. Patrzyłam w słońce, mrużyłam oczy, zachwycałam się niebem w tylu odcieniach niebieskiego. I powietrze pełne ptaków było. I wybrałam się potem na spacer, bo świat jest taki ładny o tej porze. Zieleń taka młoda, delikatne listeczki, w bieli koronek owocowe drzewa, zapach fiołków, kasztanowce w pąkach kosmatych, magnolie szykujące swe różowe sukienki i niebieskawe kwiatki drobne, których nie znam z nazwy...


Wczesny wieczór okraszam muzyką, piję herbatę z pokrzywy i cieszę się swoim domem. Umykają mi niepostrzeżenie strony, polecanej kiedyś przez Eldkę, książki "Światło między oceanami" i wchodzę w tę opowieść, poddając się nastrojowi latarni morskiej, tajemnicy bohaterów i pejzażu...


A za oknem granatowy mrok i złote punkty świateł... 

niedziela, 9 marca 2014

Ucieczka...

Dziś jest tak cudownie, że liczenie dni do wiosny wydaje się zbyteczne, bo wiosna już jest. Dziś wiosna jest: w liliowych krokusach, zapachu bukszpanu, muślinowej bieli przebiśniegów mych ulubionych, w błyszczącej trawie, seledynowych listkach drobnych, w nieśmiało spod ziemi wyglądających różowych hiacyntach, w prawie szesnastu stopniach na termometrze...


Po spacerze w ogrodzie jestem odurzona słońcem. W jasnym powietrzu jakaś lekkość w sercu. Migotanie nieskończonej ilości świetlnych drobinek sprawia, że pejzaż wydaje się być muśnięty niebem...


W warkocz niedzieli wplatam drobne przyjemności. Wypijam kawę na balkonie i śledzę grę świetlistych promieni. Na trawniku, gdzie rzucone szkło stłuczonych zielonych butelek, dostrzegam szmaragdowe światło. Ptasie skrzydła zagarniają niebieskość. Potem wracam do pokoju, włączam płytę z muzyką Stańki i oddaję się lekturze "Luster miasta" Safak. A wszystko to po to, by nie sprawdzać 48 rozprawek trzecioklasistów i tyleż samo prac klasowych pierwszoklasistów...


Nie bez wyrzutów sumienia odkładam to na jutro...

czwartek, 6 marca 2014

I czego chcę?

Jaskrawy blask słońca. Skaczące promyki i szklące się niebo. Plamy światła na podłodze. Wpadające przez uchylone okno niezliczone ptasie głosy. I coraz więcej wiosny we włosach podczas codziennych spacerów. I przecież cieszy mnie ta wiosenna aura, więc skąd to odrętwienie, niechęć do słów, marazm?


Stąd moje milczenie, niechęć do czytania, bezrefleksyjne wgapianie się w telewizor, zbyt wczesne układanie się do snu, jakbym chciała przespać ten czas...


Kupiłam dziś czerwone tulipany i soczyste, jędrne jabłka. Witaminy dla duszy i ciała :)


Misterium popołudnia: aromat kawy, Jagodziński, Komeda, Zaryan, Auguścik i jakiś smutek w powietrzu, a potem czerwień zachodu i granat wieczoru. Czuję, jak czas przemyka na palcach...


Pani Ważna wczoraj zaatakowała. A od dawna spokojnie tak było. Po wczorajszej awanturze pozostał niesmak i świadomość, że coraz gorzej znoszę takie sytuacje, że nie potrafię się nie przejmować, że słowa potrafią być jak drzazgi, że nie umiem wrócić do domu i zostawić przed drzwiami stresu...

poniedziałek, 10 lutego 2014

Z tęsknoty...

Dziś pejzaż pachniał wiosną. Za wcześnie? Ranniki nieśmiało się żółcą, przebiśniegi zakwitły, źdźbła trawy bardziej zielone. I światło tańczyło za drzewami. I kominy lśniły w słońcu. I sennie snuły się srebrnawe dymy. Niebo było idealnie błękitne. I to słońce sprawiło, że wracałam dziś do domu dłuższymi ścieżkami...


Weekend z M. jak zwykle minął za szybko. Mijamy za szybko od spotkania do spotkania, w czekaniu, w liczeniu piątków, w oswajaniu niedzielnych rozstań...


Za oknem czernieje noc. Plączą się dźwięki. Rozciągam nimi wieczór i odbywam podróż w czasie do XIX wieku, czytając "Ty pierwszy, Max". To debiut fińskiej pisarki- Leeny Parkkinen. "Przejmująca powieść o współistnieniu, miłości, odmienności i tolerancji"...


Życie towarzyskie prowadzę przez telefon...


Jeszcze tylko ten tydzień i zaczną się ferie. Czekam na nie. I na kolory...

niedziela, 26 stycznia 2014

Na potem...

Spokojna, cicha niedziela. Domowa i samotna. Za moim oknem wiatr kaleczy łagodność krajobrazu, kołysze złotymi punktami świateł, chybotaniem gałęzi wróble płoszy. Na bladoniebieskim niebie wstążka różowości, strzelistość kościelnej wieży i czarne hieroglify drzew...


Lampa na biurku zatacza jasny krąg, w smudze światła popołudnie mruga przekornie ciepłymi myślami, a między rzęsami błąka się czułość. Słowa przechadzają się między opuszkami a klawiaturą. Taka dobra miękkość chwili...


Zegar cichutko odlicza minuty. Snuje się brązowy kolor herbaty o smaku karmelu i czekolady. Nie jestem dziś ciszą. Trójka mi gra i muzyka dotyka rozkołysanymi dźwiękami...


Czekam na zapach księżyca, na hebanową czerń okna, na waniliowy aromat świec...


Zieleń moich tęczówek biegnie do M. Lubię przeglądać się w jego oczach. Tego, co w nich widzę, nie zobaczę w żadnym lustrze :)


W opowiadaniach Munro znajduję to "coś"...


W kieszeniach niedzieli chowam zwykłe chwile...