czwartek, 27 marca 2014

Łapiąc oddech...

Jest znowu czwartek. Dni minęły jak mgnienie. Wczoraj zakończyła się wizytacja: ankiety, wywiady i znowu ankiety. Łapię oddech :)


Lekcja wypadła świetnie, tak orzekła pani wizytator, będąca polonistką. Zadowolona byłam, bo dzieciaki wspaniale pracowały, prześcigały się w pomysłach, podawały trafne przykłady. I rozwijaliśmy swe skrzydła, dosłownie próbując "latać" w klasie i przenośnie dzieląc się swymi marzeniami. Pięknie było. O Dedalu i Ikarze było...


Dziś wracałam do domu zaraz po lekcjach. Patrzyłam w słońce, mrużyłam oczy, zachwycałam się niebem w tylu odcieniach niebieskiego. I powietrze pełne ptaków było. I wybrałam się potem na spacer, bo świat jest taki ładny o tej porze. Zieleń taka młoda, delikatne listeczki, w bieli koronek owocowe drzewa, zapach fiołków, kasztanowce w pąkach kosmatych, magnolie szykujące swe różowe sukienki i niebieskawe kwiatki drobne, których nie znam z nazwy...


Wczesny wieczór okraszam muzyką, piję herbatę z pokrzywy i cieszę się swoim domem. Umykają mi niepostrzeżenie strony, polecanej kiedyś przez Eldkę, książki "Światło między oceanami" i wchodzę w tę opowieść, poddając się nastrojowi latarni morskiej, tajemnicy bohaterów i pejzażu...


A za oknem granatowy mrok i złote punkty świateł... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz