środa, 19 grudnia 2012

Drobiazgi przedświąteczne :)

Na szybach przysiadają miniaturowe płatki śniegu. Wyglądają jak wycinane z papieru serwetki, ażurowe i delikatne. Za oknem smolista czerń z kilkoma punktami pomarańczowych światełek i niestety odgłosy wybuchających petard...


Aromat herbaty "wiśnie w rumie" snuje się między dźwiękami kolęd i pastorałek z płyty Anny Marii "Dzisiaj z Betleyem". Nastrajam się świątecznie i czekam na trzynastą piosenkę, śpiewaną w duecie z Jeremim Przyborą "Na całej połaci śnieg", choć wolałabym, żeby do jutra spadło tego śniegu niewiele. Wybieram się w podróż do brata, z nimi będę świętować Boże Narodzenie. Pakuję walizkę, podarunki układam w ozdobne torebki...


Lubię przedświąteczne spotkania. U koleżanki przy pieczeniu ciasteczek, u kuzynki z opłatkiem, u mnie z koleżanką przy różowym winie, na ulicy z dalszymi znajomymi. Ciepłe, serdeczne, trochę inne niż te codzienne...


Domowe chwile owiane zapachem cynamonowych świec, w półcieniach lampek, w miodowym odcieniu światła...


Wracam do walizki :) Dobrego wieczornego czasu życzę...

wtorek, 11 grudnia 2012

Nic to...

Pomilczałam, ale wracam do blogowego świata. Powodów milczenia było kilka, te najważniejsze to awaria komputera i emocjonalna reakcja na przykrość. W blogowym świecie i przykrości się zdarzają. Trzeba zatem częściej pamiętać o płaszczu ze skóry nosorożca, o którym kiedyś w swoim blogu pisała Lena...


To moje miejsce. Bliskie i oswojone...


Zaskakuje mnie data. To już grudzień, a ja starsza o kolejny rok. Wczoraj świętowałam urodziny. Z uśmiechem, bez myślenia, że to już tyyyyle mam lat, w miłym gronie...


I zima przyszła. Bieli się śnieg, drzewa jak w zaczarowanym sadzie, wirują płatki śniegu gwiazdkami. Pięknie jest...


Mrokiem opatulony świat. W ciemnych odmętach okna impresja złotych świateł ulicznych latarń. A w moim domu na listkach zielonej herbaty przysiadają nuty piosenki Luz Casal odsłuchiwanej raz za razem z YouTube...


Dobry wieczór :)

poniedziałek, 19 listopada 2012

W aksamicie chwil...

Tak mało światła w krajobrazie. Szarością mgły poranek malowany, a od tej szarości chłodu tyle. Dziś uwiera mnie ta szarość, dlatego wyjęłam z szafy swój piękny kardigan w kolorze militarnej zieleni. W gałęziach nagich drzew żałosne westchnienia ptaków zaświadczają o późnej jesieni...


Czajnik wygwizdał gotowość do czasu kawy. Smuga aromatu nad granatową filiżanką. To uwielbiany o poranku zapach. Doskonała przyjemność na początek dnia. W głośnikach Anna Maria. Frazy wirują z polotem w czasoprzestrzeni domu. Pastelowa żółć storczyków swą egzotycznością ożywia koloryt okna...


Jeszcze domowo jest. Kaloryfery mruczą sennie. Sprawdziłam próbny egzamin swoich uczniów. Zadania zamknięte wypadły nie najgorzej, rozprawka fatalnie. Niektórzy nie zrozumieli tematu, niektórzy napisali bzdury, kilkanaście prac jest dobrych, kilka zachwyca. Mało imponujący to rachunek...


Czas z M. minął jak zwykle za szybko. I wcale nie dlatego, że listopadowe dni tak szybko opadają. Dobry to był czas. Czuły, w bliskości, w kolorach poranków niespiesznych i ocalonych wieczorów...


A z poniedziałkiem znowu tęsknię sobie za M. i medytuję serduszkami myśli... 

piątek, 16 listopada 2012

Szaroburość rozkołysać...

Szare chmury płyną wiatrami i coraz mi trudniej malować uśmiechy porankom. Nad światem zawisł szaro-perłowy welon mgieł. Lubię razem ze światem skryć się w nich...


Powietrze gęstnieje szarością. Tęsknię za kolorami. Motam czerwony szal wokół szyi, śnię o zielonej trawie i kupuję mandarynki...


Kobieta w kwiaciarni powiedziała, że skończył się sezon na żółte tulipany...


Popołudnie sfruwa mrokiem, rozsłoneczniam pokój płomykami świec, miodowym światłem lampy i radością oczekiwania. Mój M. jest w drodze :) Odurzam się piosenkami ze swoich płyt i tańczę przy patelni...


Chwila ma kolor kawy i smakuje mandarynkami. Gdzieś między mną a czasem obietnica wieczoru :)

piątek, 9 listopada 2012

Szarość taka...

Krople deszczu. Chłód. Szarość...


A skoro listopad, to i ciepły, długi szal w miodowym kolorze, taki do zamotania, robiony na drutach ryżowym ściegiem...


I kolejna paczka z książkami dziś doszła, a w niej prezenty dla Małego i dla mnie :)


Początek weekendu. Lubię piątki także i za to. Potrzebuję spokoju i małej ucieczki od problemów. I chciałabym umieć sprawy ojca zamieść pod dywan. Będę dziś u niego i już czuję, że żołądek zwija mi się w supeł...


Teraz dom. Herbata z cytryną i Diana Krall. Układam myśli...

środa, 7 listopada 2012

W tym samym miejscu...

Za oknem wiatr i deszcz, jakaś senność się snuje w ponurym dziś krajobrazie. Owijam się w aromat kawy przed chwilą zaparzonej i patrząc w okno, przez chwilę wierzę w słońca bliskość. Odwracam się plecami do tego pejzażu w refleksach szarości, opuszkami palców wygładzam słowa łagodnością i daję się uwodzić dźwiękom piosenek Anny Marii...


Oswajanie listopada trwa nadal. Otaczam się kolorami. Dziś mam na sobie chabrową bluzkę i spodnie w odcieniu malachitowej zieleni. Maluję starannie oczy i uśmiecham się do lustra...


Porannym latawcom do M. wydłużyły się ogony. Więcej w nich stęsknienia. A potem telefon o spodziewanej porze i słowa, które wszystko zmieniają...


W ten bury krajobraz tak ładnie wpisuje się łagodność drzew. Zanim pobiegnę do szkoły, pobędę sobie ze sobą :)


Miejmy dobry dzień...

poniedziałek, 5 listopada 2012

Inspiracje...

Listopad i listopadowe światło, a właściwie jego brak. I zapach jesieni, tej późnej. Świat spoważniał szarością. Drzewa jak naszkicowane ołówkiem, prawie bezlistne. I kolory gasną...


Za oknem mrok przecina chłodne powietrze. W hebanowej czerni zaokiennego krajobrazu światła ulicznych latarń pulsują ciepłym odcieniem pomarańczu...


Szukam inspiracji, by polubić listopad, bo przecież nie warto zaprzepaścić czasu, tylko dlatego że listopadowy. Okoliczności natury nie da się zmienić, ale myśli zależą przecież ode mnie, więc wsparta o wspomnienie żółtych tulipanów, oswajam listopad. Wystarczy zapalić waniliowe lub cynamonowe świece, nasączyć się ich światłem, zaparzyć herbatę w ładnej filiżance albo wypić gorącą czekoladę. I koniecznie posłuchać Anny Marii. Mnie towarzyszy " Sobremesa", jest idealna na jesień, kiedy ciepłych klimatów brak. I przyjemnie pieści zmysły...


Jesień to dla mnie także pora słów. Potrafią splatać się z nostalgią. Czytam "Inne życie" Romaniuka, rzecz o Iwaszkiewiczu. Dziś odebrałam kolejną przesyłkę, chłonę zapach nowych książek...


A ze stojącego na parapecie zdjęcia lato się uśmiecha. Ma moje oczy i zmierzwione włosy M.