Ostatnie dni to nieustanne padanie, kapanie, lanie deszczu. Wychodząc z domu w swoich liliowych kaloszach w kropki, poznawałam podwodny świat kałuż i przypominałam sobie dzieciństwo w moim Soplicowie, kiedy ten świat penetrowałam na bosaka...
Ostatnie dni to dobre spotkania z bratem i bratową. Mały, który już nie jest mały, nie przyjechał z nimi, bo pracuje i niestety nie mógł mieć w tym samym czasie urlopu...
I z M. spędzaliśmy wspólny tydzień u mnie, ciesząc się sobą, czasem domowym i przyjemnostkami. W zadeszczone popołudnia graliśmy w planszówki, oglądaliśmy stare filmy i planowaliśmy wakacyjny wyjazd. Ot, takie dni zwykłego szczęścia niezwykłego...
Dziś wreszcie słońce, delikatne. Po niebie płyną żaglowce obłoków i powietrze takie parne, jakby szykowało się do burzy. A ja zachwycam się chwilami na balkonie, choć pelargonie po tych deszczach pomarniały. Zachwycam się tym, że mogę pić kawę, siedząc w swym balkonowym fotelu. O poranku trwa tu jeszcze cisza, pozorny bezruch, wakacyjny nastrój i światło w bursztynowym odcieniu...
Zawieszam na łańcuszku srebrną koniczynkę i noszę ją z upodobaniem, maluję usta błyszczykiem w delikatnym odcieniu, maluję paznokcie bezbarwnym lakierem, a przecież lubiłam latem otulać się kolorami, dzwonić bransoletkami, czuć kołysanie się kolczyków, stroić się w kulki korali, dopasowując ich kolor do lnianych sukienek ulubionych. Skąd więc ten minimalizm teraz?
Przyniosłam dziś do wazonu bukiet polnych kwiatów, zbierałam w drodze po sprawunki między ścieżkami polnymi. I pachnie mi teraz słodko- gorzko...
Był poniedziałek, znowu jest poniedziałek. Wciąż wakacje i lato, ale takie jakieś mało letnie...
Piękne są nasze polne kwiaty, chociaż już od dawna nie zrywam żadnych na bukiety, bo mi ich żal, gdy więdną. Zawsze jednak zachwycam się kunsztownymi kompozycjami.
OdpowiedzUsuńU mnie też lato mało letnie. Albo szalone upały, albo jak dziś - deszcz. Aktualnie dobrze mi z tym ostatnim, czuję się jak rozmarzony senny kot :)
Pozdrawiam.
Jak ładnie z tym kotem :)
UsuńWiem, że zerwanych kwiatów żywot jest krótki, ale nie umiem sobie odmówić zrobienia bukietu i przyniesienia go do siebie.
Serdeczności posyłam, Marto :)
Mało letnie lato nie zepsuło nam wakacji, dzieci uradowane i wybarwione. Zarówno moja osobista córka, jak i moja osobista bratanica. A nawet moja mama, która choć ma kłopot z kolanami, to dzielnie maszerowała, swoim tempem i zwiedzała razem z nami. Tylko Diabłem Weneckim płynąć nie chciała, bo bała się kołysania na jeziorze. Staram się celebrować ten czas i przeżywać każdy dzień, to jakoś tak za szybko mija ten czas. W chwili odpoczynku postanowiłam zajrzeć do Ciebie i zobaczyć co ciekawego w Twoim blogowym świecie. Jak zwykle, nawet niepogoda opisana jest u Ciebie tak, że chciałoby się w tej aurze przycupnąć i pobyć z Tobą. 🌻🌦️🌈
OdpowiedzUsuńDiabeł Wenecki? Cóż za cudna nazwa!
UsuńI czas wspaniały. Jak dobrze mieć mamę wciąż...
Serdeczności posyłam :)