poniedziałek, 14 lipca 2025

Taki lipiec...

Ostatnie dni to nieustanne padanie, kapanie, lanie deszczu. Wychodząc z domu w swoich liliowych kaloszach w kropki, poznawałam podwodny świat kałuż i przypominałam sobie dzieciństwo w moim Soplicowie, kiedy ten świat penetrowałam na bosaka...

Ostatnie dni to dobre spotkania z bratem i bratową. Mały, który już nie jest mały, nie przyjechał z nimi, bo pracuje i niestety nie mógł mieć w tym samym czasie urlopu...

I z M. spędzaliśmy wspólny tydzień u mnie, ciesząc się sobą, czasem domowym i przyjemnostkami. W zadeszczone popołudnia graliśmy w planszówki, oglądaliśmy stare filmy i planowaliśmy wakacyjny wyjazd. Ot, takie dni zwykłego szczęścia niezwykłego...

Dziś wreszcie słońce, delikatne. Po niebie płyną żaglowce obłoków i powietrze takie parne, jakby szykowało się do burzy. A ja zachwycam się chwilami na balkonie, choć pelargonie po tych deszczach pomarniały. Zachwycam się tym, że mogę pić kawę, siedząc w swym balkonowym fotelu. O poranku trwa tu jeszcze cisza, pozorny bezruch, wakacyjny nastrój i światło w bursztynowym odcieniu...

Zawieszam na łańcuszku srebrną koniczynkę i noszę ją z upodobaniem, maluję usta błyszczykiem w delikatnym odcieniu, maluję paznokcie bezbarwnym lakierem, a przecież lubiłam latem otulać się kolorami, dzwonić bransoletkami, czuć kołysanie się kolczyków, stroić się w kulki korali, dopasowując ich kolor do lnianych sukienek ulubionych. Skąd więc ten minimalizm teraz?

Przyniosłam dziś do wazonu bukiet polnych kwiatów, zbierałam w drodze po sprawunki między ścieżkami polnymi. I pachnie mi teraz słodko- gorzko...

Był poniedziałek, znowu jest poniedziałek. Wciąż wakacje i lato, ale takie jakieś mało letnie...


4 komentarze:

  1. Piękne są nasze polne kwiaty, chociaż już od dawna nie zrywam żadnych na bukiety, bo mi ich żal, gdy więdną. Zawsze jednak zachwycam się kunsztownymi kompozycjami.
    U mnie też lato mało letnie. Albo szalone upały, albo jak dziś - deszcz. Aktualnie dobrze mi z tym ostatnim, czuję się jak rozmarzony senny kot :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ładnie z tym kotem :)
      Wiem, że zerwanych kwiatów żywot jest krótki, ale nie umiem sobie odmówić zrobienia bukietu i przyniesienia go do siebie.
      Serdeczności posyłam, Marto :)

      Usuń
  2. Mało letnie lato nie zepsuło nam wakacji, dzieci uradowane i wybarwione. Zarówno moja osobista córka, jak i moja osobista bratanica. A nawet moja mama, która choć ma kłopot z kolanami, to dzielnie maszerowała, swoim tempem i zwiedzała razem z nami. Tylko Diabłem Weneckim płynąć nie chciała, bo bała się kołysania na jeziorze. Staram się celebrować ten czas i przeżywać każdy dzień, to jakoś tak za szybko mija ten czas. W chwili odpoczynku postanowiłam zajrzeć do Ciebie i zobaczyć co ciekawego w Twoim blogowym świecie. Jak zwykle, nawet niepogoda opisana jest u Ciebie tak, że chciałoby się w tej aurze przycupnąć i pobyć z Tobą. 🌻🌦️🌈

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Diabeł Wenecki? Cóż za cudna nazwa!
      I czas wspaniały. Jak dobrze mieć mamę wciąż...
      Serdeczności posyłam :)

      Usuń