Żegnam się z lipcem. Za szybko minął, jak zwykle. I choć lipcowa pogoda nie była zbyt łaskawa, to piękny to był miesiąc. Przede wszystkim dzięki spotkaniom rodzinnym. Był brat, moja Kuma kochana i jeszcze spotkanie z odnalezioną rodziną ze strony dziadka Kacpra. Spotkanie niezwykłe, czuliśmy się, jakbyśmy spotykali się systematycznie, jakby nie było tych czterdziestu lat niewidzenia się. Ciepło tych spotkań musi mi teraz wystarczyć na długo, do następnych razów...
Nawlekam koraliki lipcowych chwil: wyjazd z M. do Szklarskiej Poręby, górskie szlaki, zdobycie Wielkiego Kamienia, Wysokiej Kopy i Szrenicy, makatki łąk, świerszczowe koncerty, kawa na tarasie z widokiem na szczyty, szemrzące strumyki, nieczynna kopalnia kwarcu z malowniczym widokiem na okolicę i skojarzeniem o polskim Kolorado, niezwykłe opactwo cystersów w Lubiążu, ruiny zamku w Bolkowie, majestat gór, zieleń i błękit na wyciągnięcie dłoni, bliskość z M., wrażenia z wieży widokowej w Świeradowie- Zdroju, ulewny deszcz podczas wędrowania taki, że nawet przeciwdeszczowe kurtki niewiele dały, pierścionek z zielonym oczkiem chryzoprazu, chwile i chwilki...
Dobrze było iść, wydeptywać własne ślady na szlakach, mieć poczucie odkrywania nieznanego do tej pory świata, łapać słońce, wtedy gdy u nas mapy pogody pokazywały ulewne codzienne deszcze...
Lubię poznawać nowe miejsca, oswajać je dla siebie, znaleźć ulubione kawiarenki, urocze uliczki, zachwycające budynki. Lubię tę swoją wakacyjną przynależność do pokoju w pensjonacie, do poznawanych miejsc, myśl, że mogłabym zamieszkać w tych miejscach, chwilową i krótką, bo potem lubię wracać do siebie i do tego wszystkiego zostawionego. Lubię wracać do mojego domu, ulubionych filiżanek, książek do doczytania, kwiatów, najwygodniejszego łóżka, swojskiego pejzażu za oknem...
Wakacje jeszcze trwają i wciąż czas mój kołysze się wolniej i mija ciszej niż zwykle...
A jak tam Wasze wakacje?
Och, jak pięknie odpisałaś te wakacyjne wojaże. I zgadzam się w 100% z tym, że chciałoby się pomieszkać w tych miejscach i już tak na pewno człowiek się widzi w tych lokalnych sklepikach, lokalnych bibliotekach, z lokalną społecznością i już się czuje, że tutaj byłoby wspaniale. A jednocześnie, gdy tylko przekracza się próg własnego domu radość rozpiera serce i człowiek myśli, jak to dobrze mieć te swoje miejsca, takie codzienne, znane, nawet oklepane, ale dzięki temu takie swojskie i idealne dla nas. Przede mną drugi tydzień urlopu i spędzę go tylko z moja córka. Dziś wróciłam z tygodniowych wakacji nad jeziorem, nieopodal Żnina. Pięknie było, ośrodek wspaniały. I cieszę się tak bardzo na kolejny tydzień robienia nic, albo wszystkiego. Ale tylko tego, co będzie nam pasowało. W planach mam Soplicowo w Wielkopolsce 🙂, Dziewicza górę, dely park i zamek w Gołuchowie. I pewnie, jeśli pogoda dopisze, jakieś jezioro raz czy drugi.
OdpowiedzUsuńWłaśnie...jeśli pogoda dopisze! Nie jest łaskawa ta pogoda w tegoroczne lato. Życzę Ci udanego urlopowania i dobrego czasu. Niech wszystkie chwile ułożą się w wianek wspomnień na czas jesieni.
Usuń