wtorek, 11 września 2018

Września psalm...

Niskie, łagodne słońce, gasnący błękit nieba i falbanki pomarańczu, zaróżowionego fioletu. Pyłki światła wirujące w powietrzu, lekka poświata złota...


Popołudnie ledwie muśnięte muzyką, szept wiatru słyszany przez otwarte balkonu drzwi, ciepłe fluidy powietrza...


Złoci się wrzesień w płaszczu skrzydlatych liści. Coraz barwniejsze te liście, choć wiele z nich wciąż zieleni się rdzawo, bo jesień nieśmiało się zbliża, na palcach. A na ścieżkach więcej kasztanów w iglastych kubraczkach. Krzewy w baldachogronach kulistych jaskrawoczerwonych owoców wyglądają jak gorejące krzewy. W powietrzu słabo wyczuwalny zapach nostalgii...


Przyszły zamówione książki: "Kamerdyner", "W cieniu tamtych dni" i "Listy pachnące tymiankiem". To na czas wieczorów w świetle pyzatej lampy...


I czas herbaty się zaczął. Dom pachnie Earl Greyem, owocowym "Ogrodem miłości" i herbatą "Malina z pigwą"...


W Pepco zakupiłam cudne poszewki na poduszki, aksamitne, takie do przytulania, w kolorze butelkowej zieleni. Ślicznie się komponują z kolorem mojej sofy...


Dziennik elektroniczny ma coraz mniej tajemnic :) 


A popołudniową kawę wciąż jeszcze mogę wypić na balkonie. Dziś w towarzystwie nowego "Zwierciadła"...i mam już kalendarz na nowy rok...z mandalą :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz