niedziela, 26 lutego 2017

Koraliki...

Powroty do domu zawsze są dla mnie radością. Gdziekolwiek jestem, tęsknię za swoim domem, nawet jeśli tam, gdzie jestem, jest mi bardzo dobrze...


Czas ferii minął jak zwykle za szybko. Wypoczęłam, odreagowałam, dobrze spałam, ładnie śniłam i nie myślałam o szkolnych problemach...


Szwecja tym razem była szara, zadeszczona, wietrzna. To nie sprzyjało długim spacerom, czas więc częściej był domowy. Odbywaliśmy krótkie spacery między deszczami. Żałuję, że nie udało nam się pojechać nad morze i pochodzić po skałach. Mój bratanek też miał ferie, spędziliśmy zatem wiele czasu razem. Rozmawialiśmy, graliśmy w piłkę, piłkarskie karty, bierki i domino, kucharzyliśmy wspólnie, opowiadaliśmy sobie o naszych szkołach, ćwiczyliśmy język polski i tabliczkę mnożenia w naszym języku. Niestety Mały, który nie jest już mały, uwielbia gry komputerowe, telefon i internet. Na szczęście rodzice to kontrolują. Popołudniami układaliśmy wspólnie obraz z tysiąca puzzli, rozmawialiśmy, biesiadowaliśmy, wspominaliśmy...


Z okien samolotu, w dzień podróży, pogodny i słoneczny, Szwecja wyglądała jak makatka w odcieniach zieleni, błękitu i bieli, bo gdzieniegdzie jeziora były zamarznięte i leżał śnieg...


Po powrocie zostałam u M. Pogoda nie sprzyjała spacerowaniu, bo deszcz władał światem, ale udało nam się pochodzić ulubionymi uliczkami i odwiedzić ulubione miejsca. Mnie udało się kupić dwie ładne bluzki i cudną parkę na wiosnę, ten ostatni zakup nie był planowany, ale jest bardzo trafiony i bardzo mnie cieszy. Wieczory mijały nam miło, domowo, filmowo, w kolorach herbat i wina...


Nie za wiele czytałam. Udało mi się przeczytać pierwszy tom "Ósmego życia" Nino Haratischwili. Drugi zacznę dziś...


Mój świat teraz pachnie kawą. Słucham melancholijnych tang z płyty AMJ "Minione". W oknie perlą się deszczu krople...


A jutro wracam do pracy, oby nie do problemów...


Witajcie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz