poniedziałek, 13 marca 2017

Wiosny kroki...

W powietrzu jest to coś, co pozwala rozpiąć płaszcz, myśleć, że wiosna jest tuż, tuż. W ogrodzie wciąż kobierce przebiśniegów, śnieżyc, ranników, zawilców i wielobarwnych krokusów. Na gałązkach krzewów pętelki listków, drobniutkich i seledynowych. I ptaki już koncertują. Jeszcze nieśmiało, jeszcze nie za wiele gatunków w tym chórze, ale już przyjemnie. I więcej słońca w pejzażu...


Cieszę się na wiosnę. I czepiam się tej radości, bo niewiele jej w sprawach zawodowych. Usłyszałam, że mogę się przekwalifikować. I że w innych krajach statystycznie ludzie zmieniają zawód sześć razy w życiu, i że tylko my, Polacy, tak się trzymamy swoich profesji. No, tak. Tyle że ja kocham swój zawód. Lubię uczyć, lubię swój przedmiot, swoich uczniów, swoją szkołę, swoją klasę. Lubię być "panią od polskiego"...


Popołudnie zatrzymuję aromatem kawy, cicho szemrzącym radiem. W czwartek w mojej szkole będzie spotkanie z pisarką. Odwiedzi nas Dorota Schrammek. Niektórzy pierwszy raz będą na spotkaniu autorskim, ciekawią się, cieszą, przeżywają. Mam nadzieję, że spotkanie nam się uda. Potem po południu spotkamy się w gronie dorosłych czytelników. Przyznam, że widziałam książki w naszej bibliotece, okładki sugerowały, że będzie to proza lekka, łatwa, przyjemna, tzw. kobieca literatura, na którą jakoś wtedy nie miałam ochoty. W związku ze spotkaniem z autorką przeczytałam wszystkie jej książki i bardzo mile ich treść mnie zaskoczyła. Świetnie się czytało. I świetne te opowieści, podejmujące obok lekkich tematów te ważne i trudne, a na dodatek bohaterowie żyją w znanych mi miejscach. Polecam nie tylko trylogię o Pobierowie, ale też "Stojąc pod tęczą" i "Dom, którego nie było"...


A moja nowa bluzka z rozszerzonymi rękawami wygląda, jakby była uszyta z kawałków obłoków. I jak ja kiedyś mogłam mówić, że w niebieskich odcieniach mi źle?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz