Mżawka za oknem. Wilgotnieją od niej trawy, liście, powietrze, kolory i włosy. Wracałam dziś z pracy z drobnym deszczem w dłoniach, mając nad głową aksamitny furkot ptasich gromad. Szarość wciąż płynie niebem...
Piątkowy przedwieczór. Czas na ciszę, na odpoczynek po całotygodniowym szkolnym hałasie. I dziś ta cisza jest muzyką. Świat pachnie jesienią...
Z niedosytu światła zapalam świeczki w swych witrażowych świecznikach, milczę nastrojowym jasnopomarańczowym światłem zapalonej na biurku lampki. Przyglądam się zapłakanym szybom, drżącym kroplom dżdżu, ogrzewam ręce filiżanką z gorącą herbatą z malin...
Z dnia zostało niewiele. Miękki mrok się skrada. Jeszcze jest szary, ale za chwilę atłasowym grafitem otuli świat. A ja lubię jesienne wieczory...
Powolne ruchy zegara w stronę spokoju. Kartkowanie nowego "Zwierciadła". Kostki gorzkiej czekolady. Miękkość rudego koca. I gdzieś między rzęsami błąkające się myśli o czułości...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz