poniedziałek, 7 lipca 2014

Po burzy...

Tego popołudnia szalała burza. Niebo przecinały błyskawice, drzewa połyskiwały srebrnymi refleksami, linia horyzontu zlewała się z czarnymi, groźnymi chmurami. Na kilka godzin zgasło światło, a deszcz był prawdziwą ulewą...


Teraz mam otwarty balkon i oddycham cudownie rześkim powietrzem. Przyjemny chłód dotyka moich stóp, świat przyjemnie pachnie świeżością i wilgocią...


Purpurową różę mam w wazonie. Objadam się malinami. Słucham fado i mam wrażenie, że czas mija mi wolniej...


Cieszę się wakacjami, swoim domem się cieszę, wczorajszą wizytą brata i bratowej. Mały jest na kolonii i jest ponoć bardzo dzielny, płakał tylko w pierwszą noc. Mały bohater! Pamiętam, że na swojej pierwszej kolonii płakałam co noc i po dwóch tygodniach rodzice zabrali mnie do domu :) 


No i czekam na M. i na wspólny wyjazd...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz