środa, 27 lutego 2013

Wypatrując wiosny...

Poranek w szarości, zamglony lekko, matowy, bez światła. Poznikały domy i drzewa w tej mgle. Jak w listopadzie marazm się panoszy w powietrzu...


Piję kawę, smakuje spokojem. Dobrze mi w ciszy. Dziś mam na później do pracy, za to lubię środy. Po lekcjach jadę z dziatwą szkolną na "Syberiadę polską", ciekawa jestem tego filmu...


Przez lekko uchylone okno chłód się wkrada. Pachnie wilgocią, zrudziałą trawą. Gdzieś z oddali ptasi głosik pozwala myśleć, że zima minie i wiosna mnie obudzi do chcenia, do działania, do wychodzenia z domu...


Jesień kocham. Najbardziej tę złotą, wrześniową i październikową. Wiosny kiedyś nie lubiłam, przypominała mi odchodzenie mamy. Nauczyłam się ją lubić, czekać na nią, dostrzegać piękno, czerpać siłę z odradzających się drobnych listeczków i kwiateczków :) Lubię myśleć, że słyszę, jak trawa rośnie...


Za co lubicie wiosnę?


Bo ja za zapach powietrza lekki, rześki, budzący do życia, za spacery po parku w ścieżkach jasnej zieleni, za delikatne pączki, zalążki liści na drzewach i krzewach, za słońce takie jeszcze pastelowe, ale dające nadzieję, za radosne nastroje wpadające przez otwarte okna, za kolory, za ptasie koncerty, za zielone wiatry czeszące włosy, za błękity nieba, za zapach ziemi wilgotnej, za świetlistość i jasność, za nowalijki, za odradzanie się...


Dobrej środy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz