poniedziałek, 23 lipca 2012

"A zostanie tylko morze i wiatr..."


Decyzja o wyjeździe nad morze była spontaniczna, wybraliśmy miejscowość, znaleźliśmy pokój i w czwartek o świcie wyruszyliśmy. Zdecydowaliśmy się na maleńki Łukęcin i jak się okazało, to była bardzo dobra decyzja. Nie za dużo ludzi, cichutko, kameralnie niemalże. I nie było upalnie, ale tak wolimy...


Do morza trzeba było dojść leśną ścieżką. Las nam więc pachniał igliwiem, żywicą, mchami. Między drzewami migotało morze, które miało kolor szampana, niebieściło się, przybierało zielonkawe odcienie, złociło się i różowiało. I było takie moje: bardziej jesienne niż letnie :)


I dobry i piękny to był czas. Zielony kamyk znaleziony na szczęście, białe grzywy fal, niespokojne morze, słone powietrze i wiatr we włosach, zimna woda i ciepły, nagrzany słońcem piasek. Mandale kamieni na plaży, piaskowe zamki, kilometrowe spacery, chmury jak malowane, zjawiskowe zachody słońca. Smakowite ryby, bursztynowy kolor piwa, muzyka pianina, skrzypiec i gitary "Pod strzechą". Wycieczki do Kołobrzegu, Kamienia i Pobierowa, które mnie rozczarowało, bo to pamiętane sprzed kilku lat zupełnie inne było...


Nacieszyliśmy się widokami, szumem morza, czasem bez czasu i wróciliśmy. A dziś już dom, pranie na balkonie schnie, wracają upały i jakoś tak trudno uwierzyć, że mija pierwszy miesiąc wakacji :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz