W moim domu cisza. Dziś ona jest muzyką. Zaokiennie wiatr na okarynie melancholie wygrywał, a one deszczem się snuły przez dzień cały. Powietrze, nasączone wilgocią, dotykało igiełkami chłodu. Wracałam do domu z deszczem w dłoniach. Świat pachnie późną jesienią...
Ostatnie dni podobne do siebie. Wypełnione pracą w pracy i potem jeszcze pracową pracą w domu. Sprawdzam, układam testy i sprawdziany, obmyślam lekcje...
Dziś byłam w Miasteczku, by odświeżyć rudy odcień swoich włosów. Podcięłam je nieco, wyładniałam w lustrze ;)
A teraz swoim domem się cieszę. Zegar jakoś umilkł. Słowami ogarniam haiku chwil, w wieczorny mrok się wtapiam. Kubek paruje herbatą, ogrzewa mi dłonie. Z niedosytu światła milczę nastrojowym bursztynowym blaskiem zapalonej na biurku lampki...
Telefoniczna pogawędka z synkiem mojego brata rozradowała mnie bardzo...
Tak szybko opadły dni tego tygodnia. A jutro już piątek, który lubię za to, że "jest prawie sobotą, a jednak nią nie jest" :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz