Grudniaczek zakwitł. Amarantowe koszyczki kwiatów zdobią parapet, idealnym tłem dla nich jest okno w czerni. Jednak za szybko to kwitnienie, zwykle przed Bożym Narodzeniem kwiat był obsypany pąkami...
Wieczorne chwile pachną cynamonową świecą, są w kolorze herbaty z kawałkami pomarańczy i płatkami róż. Cicho Anna Maria mi śpiewa. Czas mija powoli obietnicą jutrzejszego wolnego dnia...
Z przyjemnością czytam kolejną część cyklu o Zawrociu, jak zwykle daję się uwodzić językowi Kowalewskiej...
A listopad trochę bardziej pojesienniał. Są dni, kiedy świata nie widać spod mgieł perłowych. Ale tak ładnie rozmywają się wtedy kontury rzeczywistości, łagodnieją krawędzie, miękną pejzaże i wydają się być nierzeczywiste. Taka jesień także zachwyca...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz