piątek, 4 listopada 2011

Piątkowe haiku...

Porankami koguty pieją według starego czasu, ja też wciąż jeszcze nie mogę się przyzwyczaić do tej zmiany. Zasypiam wcześnie, nie mogąc opanować senności, budzę się przed budzikiem, zapalam lampkę i czytam "Solo" Raduńskiej. Kiedy odsłaniam rolety, niebo jest w pastelowych różowościach, delikatnych fioletach i w leciutko zaznaczonych miodowych żółciach. Jesienne wschody słońca są takie urodziwe...

Wreszcie udało mi się okiełznać bałagan w moim domu. Wracałam rzeczom miejsca, niektórym znalazłam nowe. Cieszę się moim nieco nowym mieszkaniem...

Jesień wciąż jest piękna. Błogosławi kolorami i ciepłem. Dziś z lekkim wiatrem liście spadały z drzew, wirowały, migotały złotą rudością, a potem szeleściły cudnie...

Chwila ma zapach jaśminowej herbaty. Za oknem świat w welonie mgły, w cekinach złotego światła ulicznych lamp. Nowa płyta Bajora rozmarza i smakuje melancholią...

A za niedługo powitam na peronie mojego M. Rozświetlam się radością...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz