Padało chyba całą noc. Wiem, bo nie mogłam spać. Wsłuchiwałam się w perkusję deszczowego padania. Wciąż pada. Drobne, srebrzystoniebieskie krople nieregularnym wzorem układają się na szybach. Niebo przybrało odcień chłodnej stali. Powietrze pachnie mokrą ziemią. Zaokienne uliczki skulone w dziwnym półśnie...
A piątek się do mnie uśmiecha. Dziś rozkwitnę kasztanowymi spojrzeniami M. Wieczorem powitam go na peronie. I będziemy czas dzielić na tysiące zwykłych i niezwykłych chwil...
I tylko na chwilkę tu zajrzałam. Zrobiłam sobie przerwę na kawę. Ładzę swój dom, tańczę przy patelni, wysyłam uśmiechnięte latawce do będącego w pociągu M. Lirycznieję sobie Vivaldim, robię miny do lustra i zatracam się w oczekiwaniu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz