czwartek, 19 sierpnia 2010

Talizmany chwil...

Szarość przedpołudniowej godziny i szarosrebrzyste niebo za oknem. Wilgotne powietrze wchodzi przez otwarte okno, pokój napełnia się szelestem drobniutkich deszczowych kropel. Improwizacja nut połączonych harmonią przypadkowości. Ulotność. Przestrzeń mojego domu muśnięta jest aromatem kawy i bladoróżową barwą płatków dalii. Czas istnieje nieistnieniem...

Za szybą rude grzywy kasztanowców podpierają spłowiałe niebo bez odrobiny błękitu. Od podłogi do sufitu kołysze się szept Anny Marii. Powietrze zliryczniało, zapętlam się nastrojami w pastelowych odcieniach tych szeptów, które przysiadają gdzieś między rzęsami.
Dzielę się na drobiny muzyki i metafory w zielonym odcieniu spokoju...

Spakowałam kolejny raz w te wakacje walizkę. Wybieram się do M.

Motyl oczekiwania drży na moich wargach...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz