piątek, 29 stycznia 2010

Tej bieli przeciwstawiam kolory wieczoru...

Białośnieżność męczy coraz dotkliwiej. Przedwczoraj i wczoraj sypało, wiało, drogi stawały się nieprzejezdne, do kogoś nie dojechała karetka, odwołano zajęcia w szkole, nie było pieczywa w sklepie, przygasało światło. Mijaj zimo, mijaj...

W oknie dzień zamilkł granatowym kolorem mroku. Aksamitnym motylem czerni wieczór sfrunął i spogląda złotymi oczyma ulicznych latarń. W ciszy pokoju blask lampki z wiklinowym kloszem fosforyzuje ciepłem. Mam czekoladę w kubku i czekoladowe świeczuszki. Smakowity aromat snuje się optymizmem...

Obejrzałam "Rewers". Bałam się, że się rozczaruję, że czytane, zupełnie niepotrzebnie, recenzje i komentarze wpłyną niepozytywnie na odbiór filmu. Tak się jednak nie stało. Podobała mi się ta historia z jednej strony dramatyczna, z drugiej zabawna, ironiczna i dowcipna. Cudowna scena z absztyfikantem-księgowym i scena w bramie, kiedy bohaterki radują się na wieść o śmierci Stalina. To gra konwencjami, symbolami, które znawcy na pewno wielorako interpretują. Ja znawcą nie jestem. Mnie urzekła czarno-biała stylistyka zdjęć, klimat lat 50-tych, takie obyczajowe obrazki z tamtych lat, fantastyczna muzyka, próba odtworzenia dawnej Warszawy...

To także film o kobietach, o ich codzienności w atmosferze inteligenckiego domu. O kobietach, które nie godząc się z peerelowską rzeczywistością, mają w sobie godność i zachowują jakąś dawność w sposobie bycie. Świetnie zagrała i Janda, i Polony, i Buzek. Ta ostatnia w roli Sabinki cudownie brzydka, rewelacyjnie wyraziła nieatrakcyjność, zakompleksienie i tęsknotę za miłością bohaterki. A potem Sabina znajduje w sobie odwagę i jest wierna sobie i swoim zasadom...

No i jeszcze na uznanie zasługuje gra Dorocińskiego, który wcielił się w postać ubeka o wyglądzie jak z "Casablanki"...

A piątkowy wieczór jest początkiem moich ferii...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz