sobota, 16 stycznia 2010

Sobotnie mgnienia...

Zima wciąż piękna, choć uciążliwa. Dla ludzi i zwierząt. Świat smakuje chłodem i dotyka mrozem. Kupiłam ptakom łuskany słonecznik, ponoć bardzo lubią...

 W gałęzie drzew szadź się wplątała i drzewa dziś całe z koronek. Piękne, stylowe, bajkowe. I niebo pełne jasnoniebieskiej magii. Tak musiała wyglądać kraina Królowej Śniegu...

Sobota bardzo domowa jest. Ładzę Samotnię, wstawiłam pranie, kartkuję WO. Przed chwilą zapach kawy mi towarzyszył, jako że od dość dawna piję tylko jedną kawę dziennie, staram się, aby chwila ta była w jakiś sposób wyjątkowa. Więc teraz czaruję się smakiem, aromatem, myśli barwię na zielono i jestem spokojem. W te chwile wpisuje mi się także muzyka. Jazzowo turlają się dźwięki. Dłonie pachną mi mandarynkami...

W ostatnich dniach potrzeba było do mnie dużo cierpliwości. Jakoś łatwo się irytowałam, reagowałam z rozdrażnieniem. M. ma do mnie cierpliwość. Czasem boję się, że jej pokłady się wyczerpią. W tych dniach słowa M. były jak słońca, rozjaśniające smutek, niepokoje i łagodzące nadwrażliwość...

Moi bliscy od rana w podróży. Czekam na nich z troską i radością. Być może jutro odwiedzi mnie mój mały bratanek i jego rodzice. Nie widzieliśmy się od sierpnia. Na przysyłanych zdjęciach widać, że bardzo urósł. Już nie mogę się doczekać naszego spotkania...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz