piątek, 22 kwietnia 2016

Piątkowo...

Ciche piątkowe popołudnie. Siedzę z laptopem przy stole w kuchni. Lubię kuchnie, są sercem domu, miejscem aromatów, miejscem zawsze pełnym ciepła. Moje okno w kuchni jest jak obraz, ruchomy obraz. Teraz po błękicie nieba płynie flota miękkich obłoków, w lekkim wietrze kołyszą się coraz bujniejsze korony kasztanowców, a ja niezmiennie zachwycam się tą świeżą, jasną zielenią, jeszcze seledynową, jeszcze młodą...


Smak kawy mieszam z cichymi dźwiękami jakiegoś jazzu. Znowu mam czerwone tulipany w wazonie podarowane mi przez koleżankę z pracy. Słońce delikatnie muska kuchenne ściany, lśni cętkami na kuchennej podłodze, łagodzi krawędzie i upływające minuty czyni miękkimi...


Prawie minął tydzień. Jutro mam zajęcia w swojej zaocznej szkole, jutro też wybieramy się z babkami, tymi moimi, na pogaduszki do jakiejś miłej knajpki. Coraz bliżej do końca naszych zajęć, stąd ten pomysł spotkania na innym gruncie niż ten szkolny...


Uszykowałam moją cudną granatową bluzkę w stylu boho, sznurki paciorków i dżinsy. Się sobie podobam w lustrze :)


Mało czytam. Mało mam czasu dla siebie. Za to mojej pracy przybywa stron i nabiera ona coraz konkretniejszych kształtów...


Magnolie kwitną tak pięknie i pierwsze różaneczniki, i japońskie wiśnie różowieją kwieciem. Trawy pachną zielenią. Świat pięknieje, tylko wciąż zimno jest. Ostatnie noce z przymrozkami, ze srebrnym szronem na dachach...


Na palcach maj się zbliża...

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Matowe tło dnia...

Zielone cienie drzew, srebrna szarość nieba, fiołkowy mrok podchodzący pod okna lekko i niespiesznie. Ptaki zatrzymują w koronach kasztanowców zielone nuty. Aromatem herbaty pu-erh o smaku porzeczki ze śliwką chwile naznaczam. Na dziś skończyłam z pisaniem kolejnych stron pracy...


Błogi spokój i rozkołysane dźwięki z płyty "Sobremesa". I gdzieś w głowie tańczą mi obrazy labiryntów wąskich uliczek skąpanych w ciepłym świetle latarń. Pachnie tamten wiatr i jest coraz bliżej do wakacji...


A dziś uczniowie moi zmagali się z egzaminem. Nastroje po tak różne, jak różni są oni. Komentarze od takich, że trudno, do tych, że "mega łatwe". A będzie jak zwykle...


Bukiet tulipanów odcina od szarości dnia ciepłem czerwieni. Ostatnio zazwyczaj pada i cienkie strugi deszczu pluszczą koncertowo. A ja za słońcem tęsknię...


Weekend był uroczy. Byliśmy sobie z M. w kokonie domu. Blisko, domowo i dobrze. I na trochę czas się zatrzymał w kolorach win, w śmiechu, czułości, dotyku...

środa, 23 marca 2016

Porankiem w szarości cichej...

Cichy poranek. Zapach kawy i kilka nut radiowego grania. Za oknem szarość i melancholia trudna do zdefiniowania. Moje czerwone tulipany zwracają swe kielichy do światła. Wydłużyły się dni, ale brak w nich słońca. Mam wrażenie, że szarym welonem przysłonięty marcowy pejzaż. I nawet ptaki jakieś zgnuśniałe siedzą na gałązkach i barierce balkonu...



Dziś ostatni dzień zajęć. Na dodatek mam tylko cztery lekcje. Przełożyłam na po świętach omawianie lektury, bo w jednej klasie książkę przeczytała jedna osoba, w drugiej trzy. A wydawać by się mogło, że "Alchemik" to pozycja przyjemna do przeczytania. Okazuje się, że moich uczniów nie "wciągnęła"...


Za to ja mam zamiar podczas świąt odrobić zaległości czytelnicze...


W moim domu jeszcze nie unosi się duch świąt :)


Byłam u rodziców na cmentarzu. Zapaliłam światło, podumałam, zostawiłam myśli i modlitwy...


Miejmy dobrą środę :)

poniedziałek, 29 lutego 2016

W domowym kokonie...

Wyzłocone obłoki, kilka lawendowych smug, różowa poświata znacząca horyzont i równe ptasie klucze. Tak wygląda w tej chwili niebo w moim oknie. Ładny dziś dzień był, ze słońcem w oczach, pachnący wilgotną ziemią. A wczoraj w ogrodzie podziwiałam dywany śnieżyc i przebiśniegów. Zakwitły pierwsze krokusy, a na krzewach drobne listki w jasnej zieleni zapowiadają wiosny bliskość...


Trudne sprawy w pracy. Trudne rozmowy z władzami. Brak zrozumienia z ich strony. Zapowiedź oszczędności, także w płacach. I plany likwidacji szkół. To wszystko sprawia, że gdzieś pod naskórkiem pulsuje lęk...


Dom jest dziś rozkołysany dobrym jazzem, ciepłymi nutami, które może nie odganiają myśli, ale je nieco wyciszają...


Zapach kawy plącze się smakowicie między dźwiękami. Wciąż w wazonie te białe róże od M. Do tego widoku za oknem pasuje waniliowy płomyk świecy. Teraz niebo jest gobelinem utkanym z fioletów, morelowej pozłoty, różowości i purpury...


Wczoraj zaczęłam lekturę "Stulecia" H.Wassmo. Daję się uwodzić słowom, zapętlam się w opowieści i czuję, że bohaterki skradną mi serce...


Trochę posprzeczałam się z telewizorem, więc dziś będzie milczał...


Luty się kończy. A przecież nie tak dawno witaliśmy nowy rok...

sobota, 30 stycznia 2016

Przy sobocie...

W pejzażu jesień, ta przygnębiająca, szara, w deszczowym gniewie, w wiatru szaleństwie, listopadowa. Taka smutna, że nie chce się wychodzić z domu. A jednak po sprawunki wybrać się musiałam. Zakapturzona, opatulona szalem, smagana deszczem poszłam zakupić chleb i kilka drobiazgów...


Od poniedziałku zaczynam ferie, ale już od wczorajszego popołudnia czuję zapach wolności. Leniłam się wczoraj pięknie i przyjemnie...


Na obiad zaserwowałam sobie lekkie risotto, wegetariańskie. Teraz chwile mają smak kawy i siestowej muzyki, w której dźwiękach okruchy raju, lata, słońca, flamenco, ciepłego piasku i lazurowej wody...


Otaczam się kolorami. Znowu mam w wazonie żółte tulipany. Ustawiam na stole kuchennym drewnianą misę z mandarynkami. Maluję paznokcie lakierem w odcieniu cygańskiej czerwieni. I jaśki w sypialni stroję w pomarańczowe pokrowce. Moje namiastki słońca...


Dziś telewizor milczy. Emocje związane z meczami ucichły...


Trochę czytam. Obmyślam zawartość walizki. W poniedziałek wyruszam do M.


I zaczynam myśleć, że do wiosny nam bliżej...

sobota, 23 stycznia 2016

Czasu spisywanie...

Żółte tulipany zamiast słońca. Rozgrzewająca herbata o smaku wiśniowym z dodatkiem czekolady i papryczki chilli. Pachnące mandarynki. Kurt Elling i "Me jedyne niebo" odsłuchiwane raz po raz...


Łatwiej oddycham po kolokwium. Tak dawno nie byłam w takiej sytuacji. Nie przypuszczałam, że tak będę się denerwować. Pytania niekoniecznie z tych wymarzonych i nauczonych, ale dałam radę :)


Za oknem granatowi się wczesny wieczór. Mam na dziś nową "Panią" z piękną Karoliną Gruszką na okładce i biografię Tove Jansson, której czytanie odłożyłam na czas nauki...


W złotym świetle ulicznej latarni wirują drobne śnieżne płatki. Biel pokrywa szarość, a świat staje się jak ulepiony z marcepanów...


Jest nas dużo na roku, ale jakoś od samego początku, chyba od drugich zajęć, usiadłyśmy w sześć przy jednym stole i tak już zostałyśmy. Lubię te moje babki, każda jest niepowtarzalnie inna, a jakoś tak pasujemy do siebie, wiele mamy wspólnego. Lubimy ze sobą rozmawiać podczas przerw, śmiać się, spotkać się na kawce, przygotować razem ćwiczenie. Cieszę się tymi spotkaniami...


Dom mój dziś jakiś nie za ciepły. Owijam się w polarowy pled, przyoblekam stopy w ciepłe skarpety, takie jak kiedyś robiła nam babcia...


Nie wiem, czy obejrzę mecz Polaków z Norwegami. Za duży stres :)

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Zanim wieczór sfrunie...

O poranku zaspane wskazówki zegara, zapach owsianki na śniadanie, lekko zamglony świt i srebrzysta szarość za oknem. Droga do szkoły z wykrzyknikiem w głowie, bo ślisko bardzo było...


Przez kilka dni świat miał kolory i zapach zimy, a dziś prawie wszystko stopniało, zostały resztki śniegu i muldy na ścieżce prowadzącej do bloku. A ja jak w skrzyni skarbów przechowuję wspomnienia zimy z dzieciństwa, zimy w Soplicowie. A tam szyby w finezyjne wzory liści i kwiatów, osypane śniegiem ścieżki, gałęzie z uwięzioną malowniczą szadzią przypominające rozkwitłe sady, kuligi, wędrówki po śladach, ślizgawki...


Rozebrałam dziś choinkę. Jakoś tak pusto w pokoju i brak nastrojowych lampek. Włączyłam sobie świąteczne piosenki Michaela Buble, żeby jeszcze trochę czuć tę aurę i zaparzyłam świąteczną herbatę o ładnej nazwie "Pierwsza gwiazdka". Chwile pachną mi korzennymi przyprawami, skórką pomarańczy, jabłkiem i cynamonem...


Dorabiam do mojej kapy kolejne "kwadraty babci" i to szydełkowanie bardzo mnie odpręża. Nie jestem mistrzem szydełka, umiem podstawowe ściegi i udaje mi się wyszydełkować proste wzory :)


Jeszcze nie przepisałam do nowego kalendarza ważnych dat, adresów i takich swoich różnych spraw do zapamiętania. Obiecuję sobie, że wieczorem to zrobię i mijają kolejne wieczory, a mój kalendarz wciąż czeka...


Wreszcie dotarły do mnie zamówione książki: "Z dala od zgiełku", "Dziewczyna z pociągu", "Urodziłam się nad Bajkałem" i "Mama Muminków". Mam nadzieję, że czekają mnie przyjemne chwile i wędrówki między literkami...


Naleśniki z mąki orkiszowej ciekawie i pysznie smakują...


Niech wieczór złoci się księżyca blaskiem i będzie łaskawy...