Kolekcjonuję lipcowe chwile jak magnesiki umieszczane na drzwiach lodówki, na "ku pamięci", na potem, na długie jesienne wieczory, bo to wtedy najczęściej wracam do swoich dawnych zapisków i wskrzeszam z pamięci chwile, doznania i wrażenia. Wczoraj więc spacer po łące i przyniesiony do domu bukiet drobnych, delikatnych kwiatków w słonecznym kolorze, wyprawa rowerowa z M. Od niedawna mam rower, jeszcze niepewnie się na nim czuję, szczególnie gdy mijają mnie auta, ale wierzę, że będzie coraz lepiej i może nawet wybiorę się swoim srebrnym cudem do Soplicowa...
Doczekałam się kolejnego tomu z komisarz Leną Rudnicką od Kingi Wójcik. Akcja "Osuwiska" dzieje się w małej miejscowości, wśród hermetycznej, nieufnej społeczności, a śledztwo wiąże się z wydarzeniami sprzed trzydziestu lat. Czyta się wybornie, niecierpliwie, a Lena i Marcel wciąż dają się lubić...
Ostatnie dni nieco chłodne i deszczowe, ale nie przeszkadza mi to, bo lubię umiarkowane temperatury. Lepiej się spaceruje, lepsza domowa aura, bo kiedy słońce, to w moim mieszkaniu sauna. Mieszkam na ostatnim piętrze, nade mną strych, a w oknach dzień cały słońce. Najbardziej lubię ten moment, kiedy słońce gaśnie, a ja mogę obserwować teatr barw i grę światła i cieni...
Dziś będziemy pakować walizki, jutro skoro świt wyruszamy na nasze wyjazdowe wakacje. Zanim podróż się zacznie, to w głowie jeszcze małe niepokoje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz