Szarym niebem zawisł deszcz. Bezsłonecznie. Niedosyt światła. Znowu deszczowa pora, szarość nieba pokornie czeka na wstążkę błękitu. W zamyśleniu traw wiatr cicho skrzypi obietnicą ciszy. Ptasim krzykiem listki drzew drżą. Jakoś jesiennie tak...
Kiedy stałam na balkonie, by chłonąć zieleń wszechobecną, kandelabry kasztanowców w waniliowym kwieciu, połacie pól żółte rzepakami, czułam chłód i oddychałam wilgotnym powietrzem. Tak, powietrze dziś pachnie jesienią. A potem dłonie ogrzewałam filiżanką z gorącą kawą. Włączyłam ogrzewanie i opatuliłam się polarowym pledem w miodowym odcieniu...
Tydzień minął mi jakoś szybko. Za szybko. Rano, kiedy budził wydzwaniał swoją melodię, czułam się rozczarowana, że noc minęła. W jakimś pośpiechu mijały godziny w pracy. Przygotowujemy się do nadania imienia szkole, więc zadania do wykonania mnożą się...
A teraz odczuwam sobotnie zadowolenie. Celebrowałam śniadanie, poczytałam zaległe gazety. Od kilku chwil śpiewam z radiem :)
I zaraz oddam się sobotnim rytuałom: pójdę po sprawunki, uładzę dom, nastawię pranie, ugotuję obiad, posnuję się domowo i prozaicznie...
A potem zajmę się sobą :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz