czwartek, 20 września 2012

W lekkiej jesieni...

Przepadłam na trochę. Kończyłam pisanie planów, sprawdzałam pierwsze prace, wracałam rzeczom miejsce w swojej klasie. Wydaje się, że wszystko ogarnięte...


Dziś mam na później do szkoły, na bardzo późno, bo dopiero na 13. Więc celebruję domowy czas śniadaniem bez pośpiechu, zatrzymanymi chwilami w filiżance kawy, przeczytaniem kilkunastu stron "Tak sobie myślę" Stuhra. Rozświetlam się anielskim głosem Anny Marii, tym z płyty "Szeptem", patrzę na barwną impresję cynii i astrów w wazonie...


Dni mijają tak szybko. Przesympatyczne było spotkanie z Komidą, która jest z "tych ludzi, którzy znają Józefa":)) Za szybko minęło weekendowe spotkanie z M. Miłe spotkania z przyjaciółmi z okazji moich imienin...


Za oknem liście migocą zielenią, ale ja zauważam wokół kolory lekkiej jesieni. Bo ta zieleń już z delikatnym balejażem rudości, żółci i jasnych brązów. Tak zachwycają mnie te kolory. A między nimi mieniące się okazale korale jarzębin, dzikich róż, czarnych bzów. I chcę czasu opadających liści, przepychu barw ciepłych i kojących a wyrafinowanych zarazem, cierpkich zapachów dymów snujących się nisko, bukietów z liści, kulek kasztanów i jesiennych wieczorów w moim domu...


Już czas na jesienne snuje, na ciepło rudego koca, płomyki świec. I kupiłam wczoraj herbatę o smaku karmelowym, bo pasuje do jesieni. I pachnę już jesiennymi perfumami. Tak jakoś mi pilnie do tej jesieni uwielbianej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz