czwartek, 2 lutego 2012

Pod powiekami...

Dom zalany słońcem. Światło srebrzyście układa się na słojach podłogi, pląsa plamami na ścianach. Lutowe słońce świeci, ale nie grzeje. Brakuje mi ciepła, ale chwytam to światło, bo świat skuty lodem, mroźny, zimny i nieprzyjazny taki...

Jestem na zwolnieniu lekarskim, codziennie jeżdżę na zabiegi rehabilitacyjne. Czekałam na nie od listopada. Kiedy po siódmej wychodzę z domu na autobus, Jutrzenka złoci świat lekkimi różowościami i finezją lawendowego fioletu. Jakże piękne to tło dla czarnych wachlarzy drzew i wysmukłej wieży kościelnej...

W ciepłym domu łatwiej przeżywać mroźną zimę. Teraz Trójka mi szemrze, chwila smakuje herbatą z krążkiem cytryny i miodem. Mam zimne stopy, chociaż odziane w ciepłe skarpety...

I podoba mi się ten domowy czas. Upajam się wolnością, swoją pojedynczością. Czytam. Nasiąkam muzyką. Zaparzam herbaty w swoich ulubionych filiżankach. Dziś wypróbuję nowy smak zielonej herbaty z limonką. Uciekam złym myślom, które mnie dopadają raz na jakiś czas... 

Od wczoraj wiersz "Kot w pustym mieszkaniu" jest o jeszcze większej pustce i bardziej gorzko smakuje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz