piątek, 29 października 2010

A niebo udaje beztroskę...

Świat dziś otulony białą koronką szronu. Niebo wyostrzyło igiełkami mrozu swoją niebieskość. Z okna mojej sypialni widzę smukłą, majestatyczną czerń drzew. Październik bezszelestnie wychodzi z pejzażu, coraz krótsze oddechy kolorów, promienie słońca zimne, zmarszczki na liściach...

Coraz zimniej, marzną ręce, marzną stopy, marzną myśli, na drzewach liści mniej...

Listopad już wybiera sobie barwy i zapach. Usiądzie "tyłem do światła" w spiralach szarości. "Listopad niemal koniec świata", powrócą motywy deszczu, czasem wdepnę w kałużę smutku...

Dziś tęsknię za żółtymi tulipanami...

W piątki mam na późniejszą godzinę. Smakuję więc poranny czas. Kawą się raczę z czułej filiżanki, słucham jazzowego radia, patrzę na zaokienny krajobraz z kroplą mlecznej bieli...

Po lekcjach wyjadę do wujostwa. Jutro posprzątam grób mamy, poopowiadam co u mnie, będę niezmienną tęsknotą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz