Wiatr przyszedł niespodziewanie i przegnał poranne mgły. A ja lubię mgły, ich mleczną nieprzezroczystość, melanż wszystkich odcieni szarości, od srebrej po perłową...
Powietrze pachnie listopadem, wolnym dniem i nicnierobieniem (dopiero popołudniową porą zacznę sprawdzać klasówki)...
Herbata z miodem i gorzka czekolada. Tak mi teraz chwila pachnie...
Dziś szukam ciepła w piosenkach. Grechuta. Bajor. Kilka piosenek Nosowskiej. Anna Maria. Jazzowe snuje z ulubionych płyt. Vivaldi i jego "Jesień"...I piosenki patriotyczne...bo lubię...piosenki z płyty "Bo wolność krzyżami się mierzy"...z płyty od prezydenta...
Znowu czytam kilka książek na raz, a to jest tak, jakbym nie czytała żadnej. Mieszają mi się światy, gubię bohaterów. A trzeba smakować słowo po słowie...
Maluję paznokcie na wiśniowo. Kupuję czapkę i szal w kobaltowym kolorze i dziwnie dobrze mi w nim. Z upodobaniem noszę chustę w kwiaty, bo od ich kolorów pieknieją myśli. I może dlatego, że kolory za oknem gasną, ja potrzebuję kolorów...
I wysyłam swoje latawce do M. a w nich czułość, dobre myśli i kochanie...i zieleń w oczach mi płonie na myśl o piątkowym pociągu...
I mają rację ci, którzy mówią mi, że kwitnę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz