poniedziałek, 13 lipca 2009

Domowo...

Liryczna lekkość popołudnia, ciepłe powietrze wchodzące przez otwarte drzwi balkonu, chłodny smak sorbetu truskawkowego, czerwień gladioli od M., światło bardziej błękitne niż białe, zaokienny świat mieni się słońca blaskiem...


Domowo mi jest i spokojnie. Drobiny ciszy mieszają się z zaokiennymi dźwiękami ptasich piosenek, psich szczekań, dalekimi odgłosami przejeżdżających aut. Znowu czytam. Historię opowiedzianą w "Pływaku" odbieram jakoś bardzo osobiście. To opowieść nie tylko o dzieciństwie na Węgrzech, ale także opowieść o opuszczeniu, tęsknocie, samotności, poszukiwaniu domu i niezwykłej więzi narratorki z bratem...


Lipiec mija powoli. Zachwyca kolorami dojrzewających zbóż z wplecionymi weń makami, chabrami i rumiankami, soczystością zieleni, smakami ogrodowych warzyw i owoców, zapachem wieczorów i wieczornymi koncertami żab i świerszczy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz