sobota, 7 kwietnia 2018

Wiosenne migawki...

Niebo dziś takie rozsłonecznione, wyraziście błękitne, tyle tylko, że wiatr szaleńczo wieje i jakoś odechciewa mi się spaceru. A miałam się wybrać do ogrodu, żeby krokusami oczy nacieszyć, zobaczyć ostatnie już ranniki, śnieżyce i przebiśniegi. Może jutro pogoda będzie łaskawsza...


Domowo mija mi czas. Uładziłam dom, ugotowałam zupę, ułożyłam sprawdzian ze składni zdania pojedynczego, teraz już delektuję się czasem dla siebie. M. ma zajęcia ze studentami. Świąteczny czas minął nam jakoś tak szybko, ale za to uważnie, uroczo i we dwoje...


Z niecierpliwością czekam na czwartek, bo zamówiłam meble na balkon i właśnie wtedy je dostarczą. I już sobie wyobrażam aranżowanie balkonowej przestrzeni, już oczyma wyobraźni widzę letnie wieczory, kwiaty w donicach, lampiony i świece. Coraz częściej też myślę o wakacjach. Zmęczona jestem pracą w dwóch szkołach, niepewnością, tym, że gimnazjalistom już się nie chce...


Czekam na przesyłkę z internetowej księgarni, będzie w niej kolejna część sagi o policjantach z Lipowa. I jest we mnie jakaś niecierpliwość...


W wazonie mam bukiet, bukiecik właściwie, składający się z drobnych goździków w cytrynowym kolorze, miniaturowych margerytek w odcieniu limonki. Taki wiośniany ten bukiet. Kiedy na niego patrzę, czuję przypływ energii :)

piątek, 30 marca 2018

Wesołego Alleluja!


/.../ A On szedł radośnie. Bardzo Ludzki i Wieczny
Niósł smaczną rybę żeby na spotkaniu
Radować się wspólną pieśnią i ryby smakowaniem
Bo wrócił do nas, do swoich. Wołał Obudźcie się wreszcie
Upieczcie na ogniu rybę. Jestem. Nie gapcie się na mnie
Bez myśli bez wspomnienia w strachu niezrozumienia
Nie lękajcie się. Cieszcie."


Ernest Bryll "Nad jeziorem"


Cieszmy się, pięknym Czasem z bliskimi, z sobą. Cieszmy się rozmową, zielenią, smakami, pierwszymi kwiatami i nieśmiałymi promykami słońca. Cieszmy się Zmartwychwstaniem Pana. Wszystkim tu zaglądającym życzę radosnych i błogosławionych Świąt Wielkiej Nocy...

czwartek, 29 marca 2018

A wiosny ani śladu...

Pogoda mało wiośniana. W nocy wiał wiatr, padał deszcze ze śniegiem. Poranek jest szary, matowy i bardziej listopadowy niż ten z końca marca. A bocian już przyleciał i marznie w gnieździe, czekając na bocianową...


W kwestii świąt, to jestem spóźniona i do tyłu. Dopiero dziś zrobię zakupy, mam też wizytę u fryzjera, okien nie umyłam, bo za zimno i deszczowo. Nie przejmuję się jednak tym. Najbardziej się cieszę, że odpocznę, poczytam coś, pobędę z M. Ten rok szkolny jest tak trudny, tak męczący. Praca w dwóch szkołach to jednak wyzwanie. Na szczęście nie mam sprawdzania, bo ze wszystkim uporałam się do wczoraj...


Dawno mnie tu nie było, choć chciałam zasiąść i zostawić słowa tu, w tym moim kącie zielonym. Ciągle jednak coś mnie odciągało...


Zanim wpadnę w wir domowych obowiązków, to na spokojnie przeżywam poranek. W aromacie kawy jestem, w smaku gorzkiej czekolady z malinami i w dźwiękach tang z płyty Anny Marii...


Miłego dnia :) 

sobota, 10 lutego 2018

Znowu drobiazgi...

Przedpołudnie pachnie kawą. Kołyszą mnie dżwięki radiowego grania. Patrzę na wróble uwijające się w mojej ptasiej stołówce na balkonie. Oczy gubię w amarantowych plamkach rozkwitłego storczyka...


Od rana powietrze byo w takim jasnoperłowym kolorze, słońce wyznaczało rytm i chciało się wstać i oddać cosobotnim rytuałom. A teraz słońce gdzieś przepadło, niebo zmatowiało i posmutniało...


Dni mijają w zastraszającym tempie. Opadają kartki z kalendarza, a ja mijam jednym rytmem dom-praca-dom. I mam poczucie, że czas jest za blisko, że mnie osacza. Zapomniałam, że były ferie. A taki to ładny czas był: błogi, leniwy, wypełniony czytaniem, oglądaniem skandynawskich kryminałów i pobytem u M.


Sobota się snuje. Sprzątam, gotuję obiad, piorę, ładzę dom, bo w tygodniu jakoś nie mam czasu i siły. Zwykłe dni wypełnione są pracą, przygotowaniami do lekcji, sprawdzaniem prac, testów, kartkówek, popraw i popraw popraw :)


Dopiero wieczór pozwala na ocalenie chwil, na spacer po kartach czytanej książki, na wplecenie kilku myśli w miękką czerń zaokiennego nieba...


Od kilku dni prawdziwa zima z prawdziwymi mrozami i prawdziwym śniegiem. Jednak nie cieszę się nią, moja dusza wyrywa się ku wiośnie, a przed przyjściem zimy na trawniku kwitły stokrotki...


Brakuje mi mrużenia oczu w słońcu, rozedrganego ciepłem powietrza...


A rozmowy z M. przytulają...bardzo tak...

niedziela, 31 grudnia 2017

W ostatni dzień roku...

Dobry jest ten poświąteczny czas. Jesteśmy sobie z M. w łupince domu, w blasku choinki i świec. Gramy w scrabble, jemy pierniki, pijemy wino, rozmawiamy, śmiejemy się, wspominamy, czytamy, leżymy, słuchamy tang z płyty "Minione" i zachwycamy się anielskim głosem Anny Marii i grą na pianinie Rubalcaby. Dźwięki wychodzące spod jego palców są niebiańskie...


Za oknem błękitne niebo i aura wiosenna. A w Zakopanem biało i śnieżnie. Marzy mi się taki zimowy pejzaż tu w moim P. 


I nie mam noworocznych postanowień, bo zwykle ich nie dotrzymuję :) Rok 2018 będzie rokiem moich prywatnych, okrągłych rocznic. Jaki będzie?


Moi drodzy Czytelnicy, dziękuję Wam za to, że jesteście, że spotykamy się, czytając swoje literki. Dziękuję za wszystkie dobre słowa, ciepłe myśli, serdeczność i dobroć. Dobrze Was mieć...


Życzę nam pięknego i szczęśliwego roku. Niech nam zdrowie dopisuje, miłość otula, serdeczność dotyka i czułość muska. Niech dobro gości w naszych domach. Wszystkiego najlepszego!

niedziela, 17 grudnia 2017

Chwile i chwilki...

Mam i ja umyte okna. Wczoraj robocza pracowita sobota, bo wcześniej nie mogłam znaleźć czasu. Obowiązki w pracy tak mnie pochłaniały, że później wracałam do domu i nie miałam już chęci i siły na cokolwiek. Ten czas od września, godziny w dwóch szkołach, ogrom prac do sprawdzania, wiele dodatkowych czynności, projekty, sprawozdania tak mnie wyczerpały, że czuję, jakby to czerwiec się zbliżał...


Tak więc zapachniało świeżością, trochę wiecej miejsca się zrobiło, bo dojrzałam do tego, by pozbyć się niektórych rzeczy, w tym wielu książek, które oddam na akcje charytatywne...


Za oknem niespodziewana biel. Wprawdzie to cieniutka, niemalże muślinowa warstewka śniegu, ale świat wydaje się być taki świeży, odmieniony i jaśniejszy. Pod koniec grudnia najbardziej brakuje mi słonecznego światła. Wczoraj wyjęłam z pudła sopelki- światełka, zimowe domki na świeczuszki, lampki- serduszka, wianek z szyszek z miejscem na świecę. I próba generalna się odbyła, dom zajaśniał ciepłym światłem...


Ostatnio w nocy mam dziwne sny, po których już zasnąć nie mogę. Włączam lampkę, czytam. Moja bezsenność styka się ze świtem...


A niedzielny poranek spędzam z aromatem świątecznej kawy. Dostałam ją w prezencie od M. Są w niej moje ulubione nuty czekolady i cynamonu. M. dziś naucza studentów...


Za kilka dni przybędą moi zza morza i spotkamy się wszyscy przy wigilijnym stole...


Dobrego tygodnia nam życzę :)

wtorek, 12 grudnia 2017

Grudniowe drobiazgi...

W świetle ulicznych latarń walczyk drobnych płatków śniegu i czarne niebo. Ten śnieg szybko stopnieje, bo nie ma mrozu, ale przez chwil kilka świat polukrowany będzie marcepanową bielą...


Wieczór smakuje malinową herbatą, śliwką w czekoladzie i słowem czytanej piątej części sagi "Zemsta i przebaczenie" Jax. W tym tomie wojna dobiega końca, ale bohaterowie znowu zostają wystawieni na próby i muszą dokonać kolejnych wyborów. Czyta się świetnie...


Urodziny spędziłam w towarzystwie M. Ostatnie urodziny z czwórką z przodu, chwilami nie wierzę, że jestem już tak bardzo dorosłą osobą :), ale godzę się z tym, ocalając w sobie tę E.kę, którą byłam dawniej. Wczoraj zaś spotkanie w kameralnym gronie koleżanek, uroczy to był czas. I jakoś tak mi miło, że tyle osób pamiętało o moich urodzinach, a uczniowie odśpiewali mi gromkie "Sto lat", kiedy jechaliśmy w niedzielę na koncert, w ramach nagrody za udział w warsztatach...


Do Świąt zostało niewiele czasu, ale nie panikuję. Jutro szkolne jasełka, świąteczny kiermasz i spotkanie opłatkowe. Nastrajam się słuchając zimowych piosenek Stinga i jazzowych standardów z wplecionymi nutami bożonarodzeniowymi. Palę świece, robię kolejne gwiazdki na szydełku...


I myślę: zdążę...


Do kosmetycznych zakupów w ulubionej firmie kosmetycznej dołożono w prezencie ulubione perfumy me, cieszy mnie to :)