niedziela, 17 grudnia 2017

Chwile i chwilki...

Mam i ja umyte okna. Wczoraj robocza pracowita sobota, bo wcześniej nie mogłam znaleźć czasu. Obowiązki w pracy tak mnie pochłaniały, że później wracałam do domu i nie miałam już chęci i siły na cokolwiek. Ten czas od września, godziny w dwóch szkołach, ogrom prac do sprawdzania, wiele dodatkowych czynności, projekty, sprawozdania tak mnie wyczerpały, że czuję, jakby to czerwiec się zbliżał...


Tak więc zapachniało świeżością, trochę wiecej miejsca się zrobiło, bo dojrzałam do tego, by pozbyć się niektórych rzeczy, w tym wielu książek, które oddam na akcje charytatywne...


Za oknem niespodziewana biel. Wprawdzie to cieniutka, niemalże muślinowa warstewka śniegu, ale świat wydaje się być taki świeży, odmieniony i jaśniejszy. Pod koniec grudnia najbardziej brakuje mi słonecznego światła. Wczoraj wyjęłam z pudła sopelki- światełka, zimowe domki na świeczuszki, lampki- serduszka, wianek z szyszek z miejscem na świecę. I próba generalna się odbyła, dom zajaśniał ciepłym światłem...


Ostatnio w nocy mam dziwne sny, po których już zasnąć nie mogę. Włączam lampkę, czytam. Moja bezsenność styka się ze świtem...


A niedzielny poranek spędzam z aromatem świątecznej kawy. Dostałam ją w prezencie od M. Są w niej moje ulubione nuty czekolady i cynamonu. M. dziś naucza studentów...


Za kilka dni przybędą moi zza morza i spotkamy się wszyscy przy wigilijnym stole...


Dobrego tygodnia nam życzę :)

wtorek, 12 grudnia 2017

Grudniowe drobiazgi...

W świetle ulicznych latarń walczyk drobnych płatków śniegu i czarne niebo. Ten śnieg szybko stopnieje, bo nie ma mrozu, ale przez chwil kilka świat polukrowany będzie marcepanową bielą...


Wieczór smakuje malinową herbatą, śliwką w czekoladzie i słowem czytanej piątej części sagi "Zemsta i przebaczenie" Jax. W tym tomie wojna dobiega końca, ale bohaterowie znowu zostają wystawieni na próby i muszą dokonać kolejnych wyborów. Czyta się świetnie...


Urodziny spędziłam w towarzystwie M. Ostatnie urodziny z czwórką z przodu, chwilami nie wierzę, że jestem już tak bardzo dorosłą osobą :), ale godzę się z tym, ocalając w sobie tę E.kę, którą byłam dawniej. Wczoraj zaś spotkanie w kameralnym gronie koleżanek, uroczy to był czas. I jakoś tak mi miło, że tyle osób pamiętało o moich urodzinach, a uczniowie odśpiewali mi gromkie "Sto lat", kiedy jechaliśmy w niedzielę na koncert, w ramach nagrody za udział w warsztatach...


Do Świąt zostało niewiele czasu, ale nie panikuję. Jutro szkolne jasełka, świąteczny kiermasz i spotkanie opłatkowe. Nastrajam się słuchając zimowych piosenek Stinga i jazzowych standardów z wplecionymi nutami bożonarodzeniowymi. Palę świece, robię kolejne gwiazdki na szydełku...


I myślę: zdążę...


Do kosmetycznych zakupów w ulubionej firmie kosmetycznej dołożono w prezencie ulubione perfumy me, cieszy mnie to :)

czwartek, 16 listopada 2017

Mrok szale swe rozwija...

Jesienna suita: wirujące ostatnie liście gnane wiatrem, turlające się krople deszczu, milczące cienie drzew, szelest pożółkłych traw. Jesień przyobleka się w swą czarną suknię, wiąże w pęczki przykrótkie dni...


Zostawiam myśli w koronach nagich drzew, jestem pewna, że kasztanowce śnią o maju, wszak wtedy są najpiękniejsze. Cichnie dzień na parapecie okna, zdobnego kulkami światła. Kupiłam w Pepco i cieszę oczy ich blaskiem...


Dziś świat był zamknięty w kokonie mgły. Lubię listopadową mgłę. Lubię rozpływać się w niej swoim zamyśleniem. Lubię myśleć, że zawęziła się przestrzeń...


Zatrzymuję popołudnie smakiem malinowej herbaty, lekturą książki J. Szarańskiej "Cztery płatki śniegu", ciszą mojego domu...


Wysyłam dobre myśli do M., bo potrzebuje ich teraz, jest na ważnym spotkaniu...


Dachami małego światka P. deszcz przebiega, rozmywa złote światła latarń...


Mam na dziś do sprawdzenia prace "Która panna dla rycerza?". I sama nie wiem, którą bym wybrała. Każda inna, wyjątkowa, ale chyba Jagienka mi bliższa :)

niedziela, 22 października 2017

Wieczór rozkłada skrzydła swe...

Liście spadają. Brzoza przy moim bloku już bezlistna, już się nie złoci. Klony z wiatrem puszczają swe szkarłatne liście-listy, a kasztanowce w alejach już w dostojnej czerni stoją, przygotowane na przyjście listopada...


Ładne dni ostatnio były, pełne słońca, kolorów i światła. Aż chciało się na powietrzu być, otulać się ciepłymi brązami, rudościami, ognistym cynobrem i żółcią z bursztynowymi refleksami. I znowu trencz miałam rozpięty, powiewały końce mojego lekkiego jak mgiełka szala, stukałam obcasami, spiesząc się do pracy. Włosy czesałam słońca promieniami i wracałam do domu ścieżkami dłuższymi o zamyślenie...


Na "Pierwszym śniegu" byliśmy. Nie czytałam książki, więc nie mogę porównać. Podobały mi się śnieżne pejzaże Norwegii, zawiłe osobowości postaci. Ciekawy był aktor, grający główną rolę i nawet ta makabryczna historia...


Wieczór autorski moich literatów wypadł bardzo dobrze. Dopisała publiczność, udało nam się stworzyć jesienną, poetycką atmosferę blaskiem świec, barwnymi liśćmi, recytacjami pełnymi emocji...


Za oknem wieczór się granatowi. W wazonie mam jesienny bukiet od moich literatów, a w filiżance karmelową herbatę...


Weekend minął tak szybko. Posprawdzałam klasówki, prace domowe, kartkówki, lekko mi jakoś z tego powodu...


A do poduszki wypożyczyłam kolejną część sagi Wilczyńskiej " Dom pełen słońca"...


Dobrego tygodnia życzę :)

wtorek, 10 października 2017

Jesienny czas domu...

Czas domu. Zapach czerwonej herbaty, kromka chleba z dżemem z czarnej porzeczki. Rozkołysane dźwięki z płyt dawnej Maryli. Ciepłe płomyki świec...


Za oknem deszcz. Takie szare i smutne kapanie. I mokre liście bursztynowo- złote, miedziane, kropkowo- żółte, purpurowe, ciężkie i lśniące od wilgoci. Gdzieś przepadły cieniutkie nitki babiego lata. Srebrzą się dni tym deszczem...


Wczoraj byłam na cmentarzu u rodziców. Zapaliłam światło, zostawiłam chryzantemę o drobnych złotych kwiatkach. Podumałam, opowiedziałam co u nas. Potrzebowałam tych chwil...


Dziś miałam ostatnie warsztaty literackie. Kończę projekt. Za tydzień czeka nas wieczór autorski, goście, trema, chwile ze słowem, muzyką i blaskiem świec. Trzymajcie kciuki, żeby wszystko się udało! :)


Jesień to najlepsza pora dla domu. To czas smakowych herbat, polarowych kocyków, zaciszności, smutnej muzyki, dobrych książek. Teraz czytam "Córki Wawelu". Pięknie się czyta. Ciekawy jest świat widziany oczyma karlicy Dosi...


Czekam na piątek i na spotkanie z M. W sobotę będziemy świętować domowo nasze nauczycielskie święto :) Tak naprawdę nie lubię tego święta. Nie lubię medialnych komentarzy, sztuczności, brawek, akademii. Cieszę się na wspólny czas z M. Bardzo, bardzo...

niedziela, 1 października 2017

Złoci się października czas....

Złociste fontanny brzóz, rumieńce klonowych liści, miedziane korony kasztanowców w Alei. Taki widok mam z okna w salonie. Niedzielny poranek pachnie kawą i dźwiękami z płyty Anny Marii "Szeptem"...


Pierwszy dzień października, który zwykle złoci się w słońcu, nasącza liście szkarłatem, fioletowieje marcinkami, wrzosami, poranki chłodzi i szybciej podchodzi grafitowym mrokiem pod okna. Lubię październik. Lubię późne popołudnia z morelową poświatą na niebie, z wstążeczkami czerwieni, ciepłego pomarańczu. Lubię stać wtedy przy oknie i oczy sycić blaskiem odchodzącego słońca, ogrzewać ręce kubkiem z herbatą pachnącą cynamonem i pomarańczami. Potem przychodzą wieczory, którym migdałowe oczy rozajaśniam blaskiem świec i pozwalam kołysać się z dźwiękami...


Ta jesień nie jest nazbyt słoneczna, ale ilekroć pojawia się pastelowe słońce, wracam do domu drogami trochę dłuższymi o pobyt w bibliotece, sprawunki w sklepikach, chwilę rozmowy z panią kioskarką. Niestety od poniedziałku kiosku już nie będzie, bo pani odchodzi na emeryturę i nie znalazł się chętny do przejęcia obiektu. Swoje czasopisma będę musiała zaprenumerować...


W pracy i w domu dużo pracy mam. Przygotowuję lekcje, a mam cztery nowe podręczniki, spradzam klasówki, zeszyty, opracowuję karty pracy, bo te gotowe nie zawsze mi pasują. Kończę warsztaty literackie i przygotowuję almanach do wydania. Będą w nim teksty moich uczniów. Narzekam na brak czasu, ale wieczorami znajduję chwile na przeczytanie choć kilku stron. Teraz znowu bywam w Lublinie i Kazimierzu za sprawą książki M.A. Oleksy "Samotność ma twoje imię". Daję się zaczarować tej powieści i słowom...


I już zaliczyłam piersze jesienne przeziębienie. Jeszcze się kuruję. Już włączam piec i jabłkami pachnie dom...

środa, 6 września 2017

Września mijanie...

Jesienią pachnie, jesienią i deszczem, wilgotną ziemią, mokrą trawą. Niebo poszarzało znowu, pochłodniał świat. Czerwone kulki jarząbin dodają pejzażowi witalności. A w kieszeni pierwszy kasztan...


Czy Was też blox wylogowuje i przepadają Wam notki?


Wczoraj byłam na spotkaniu autorskim z Hanną Cygler. Czytam jej książki i lubię pisanie. Popołudnie z pisarką było przemiłe, a ona okazała się wspaniałą gawędziarką, ciepłą, otwartą i przesympatyczną osobą. Do domu wróciłam pełna wrażeń z książką i wpisaną doń dedykacją...


Uczę się pracy z młodszymi uczniami. Ćwiczę się w cierpliwości. Staram się rozumieć, że wolno piszą, że zadają tysiąc pytań nie na temat, ale może ważniejszych niż te do lekcji, że chcą się pochwalić rysunkiem z wczoraj, opowiedzieć o swoim psie i rybkach, a nawet o tym, że nie mają zwierzaka, bo mają alergię albo mama nie chce mieć w domu czworonoga. Z siódmą klasą idzie mi zdecydowanie lepiej :)


Dom i aromat jesiennej kawy. W wazonie kolorowy bukiet astrów i cynii. A Hanna Banaszak wyśpiewuje mi "Truskawki w Milanówku" i "Pejzaż bez ciebie" tak melancholijnie i tęsknie. Myślę sobie, że i te słowa, i dźwięki tak pasują do smętnej pogody za oknem...


Siedzę w papierach. Myślałam, że mam już wszystko, ale dziś Pani Ważna uświadomiła mi, że jednak nie :)


Do pracy zatem, E.ko...