Niedziela mija domowo, ale szybciej niż sobota. Jesteśmy sobie z M., raczymy się zimowymi herbatami i kawami, opowiadamy sobie czas ostatniego tygodnia, bo tak jakoś u niego w pracy nagromadziło się problemów, a u mnie pogodnie i już w takim przedświątecznym nastroju. I po raz kolejny myślę i piszę, że mam szczęście pracować ze świetnymi ludźmi, czego niestety nie doświadcza M. Czy Wy też macie w pracy sygnalistów?
Grudzień bardziej listopadowy, szary, bury i deszczem drobnym zmatowił pejzaż. A ja palę świeczki, światełkami dodaję blasku chwilom...
Wczoraj świętowaliśmy moje wtorkowe urodziny, kameralnie, we dwoje. I jakoś nie myślę, że znowu w metryce przybyło. Ostatnio po tym, co przychodzi nowe do szkół, marzę, by mieć już wiek emerytalny...
Tymczasem robię małe przymiarki do świąt. Słucham pastorałek i tej ulubionej o pastuszku bosym, wyświetlam rozpisane w głowie plany na te dni, tworzę listę zakupów i nie martwię się, że ze wszystkim jestem daleko...
Witaj :)
OdpowiedzUsuńJa też spędzam czas domowo, bo zachorowałam. Czuję się już lepiej i doceniam wszystkie uroki spowolnionego życia. Właśnie popełniłam post, że zupełnie niepotrzebna mi do szczęścia obecna praca - jest wyłącznie koniecznością.
A kto to są sygnaliści? Donosiciele? Miałam takowych, owszem. Teraz może coś się odmieni, bo nieco wymieniła się i odmłodziła kadra.
Uwielbiam być w domu i sama decydować, co kiedy robię oraz z kim się zadaję.
Oj, zapomniałam o najważniejszym: wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Też jestem Strzelcem :)
OdpowiedzUsuń