Niezwykły był tegoroczny październik. Dni były słoneczne i ciepłe, a kolory liści czarowały kolorami i wioskowy ogród wyglądał bajecznie...
Dobrze mi było z październikowym czasem, otulałam się barwami, szurałam liśćmi, zbierałam kasztany do domu, kieszeni i torebki, prostowałam myśli podczas spacerów długich i kolekcjonowałam obrazy na listopadowe szarugi i mroki...
I oto jest już ten czas. W grafitowych zmierzchach listopada światłem stają się sfotografowane, zatrzymane październikowe obrazy, te kolory ulubione, odcienie starego zlota, miedzi, czerwieni, żółci i pomarańczu, drzewa w sukienkach kolorowych, mgiełki leciutkie jak batikowe chusteczki, delikatna sepia pejzażu...
W październiku lubię wszystko...
Brakowało mi Twoich postów. Dobrze, że jesteś ...
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa dobre. Serdeczności posyłam :)
UsuńMnie też brakowało i też cieszę się z nowych wpisów. Październik ma jeszcze wiele uroku.
OdpowiedzUsuńTeż szuram w jesiennych liściach i zbieram kasztany do torebki i do kieszeni.
I mnie brakowało, a dziś zajrzałam i widzę, że mam sporo do nadrobienia. I cieszę się z tego ogromnie.
OdpowiedzUsuńTeż szurałam liśćmi, też w naszym arboretum, ostania nasza wycieczka tam miała miejsce 11 listopada. Było szuranie, było spacerowanie, termosik z ciepłą herbatka i długi spacer. A dziś w cieple domu się wygrzebałam i było mi cudjiw.