wtorek, 28 lutego 2023

Lutowe opowieści...

Ostatni dzień lutego. Jeszcze szybciej niż styczeń minął ten luty. Dobry był i łaskawy. Moje ferie przypadły na lutowy czas...

Ocalam od zapomnienie cudowną wystawę w Muzeum Narodowym "Przesilenie. Malarstwo Północy 1880-1910". Tak ładnie się złożyło, że tuż przed naszą, moją i M., podróżą do Szwecji mogliśmy podziwiać sztukę Skandynawii. Niezwykłe krajobrazy, rodzime, bliskie artystom, prowincja, codzienność, zwykłość, zajęcia mieszkańców, wnętrza, portrety zwykłych ludzi, także dzieci, realizm, światło, tzw. "błękitna godzina", ludowość, zwyczaje, to słynne hygge, - to główne motywy tego malarstwa. A wszystko w otoczce melancholii, specyficznego romantyzmu, nieco chłodnego, surowego, innego. Z zachwytem chłonęliśmy...

I spacery uliczkami stolicy, kolory kamieniczek, cisza kościołów, ławeczka księdza Jana, poety ulubionego i wspólne milczenie nie tylko o poezji. I wieczory w domowym cieple, czas złocony płomykami świec, kolor wina i radość bycia razem...

A potem podróż ponad chmurami, które wyglądały bajecznie i pozwalały myśleć, że doświadczamy Nieba, tego wiecznego, tego nieskończonego. Powitanie z bratem na lotnisku, potem powitanie już w domu z bratową i bratankiem. Muszę głowę zadzierać, kiedy patrzę na niego i wzruszam się, kiedy przypominam sobie, że przecież jeszcze niedawno był mały i tak o nim pisałam: Mały. Szczęśliwy to był czas, i ten w domu brata, i ten, podczas którego zwiedzaliśmy nowe miejsca i odwiedziliśmy stare. Układam w kącikach oczu spacery nad morzem, z wiatrem i smakiem morskich kropel, które dosięgały nas, rozbijając się o skały, wspinaczkę do twierdzy z XVII wieku, urokliwe uliczki Hagi, smak semli, którą jada się jak nasze pączki w tłusty czwartek...

Odpoczęłam, pobyłam z najbliższymi mi ludźmi, naładowałam akumulatory. Niewiele czytałam, ale za to teraz nadrabiam, zagłębiając się w losy Sydonii, bohaterki najnowszej, wyczekanej książki Elżbiety Cherezińskiej. Rzecz dzieje się w Księstwie Pomorskim, a to moje tereny, znane miejsca, a sama historia ciekawi, bo niezwykła była bohaterka tej opowieści...

Luty coraz dłuższe ma dni, poranki mają piękną świetlistość w sobie, chce się wstawać, chce się działać, chce się być. Z tęsknoty za wiosną kupiłam różowe tulipany, ich płatki muśnięte są delikatną nutą zieleni, niespotykany to kolor, dobrze mi robi na duszę...

3 komentarze:

  1. Idzie wiosna wraz z mijającym lutym. Dziękuję, że przypomniałaś o Cherezińskiej. Czekałam na Jej nową powieść... Jakoś mi umknęła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja także w tym roku czekam na wiosnę. Czekam jak nigdy dotąd. Wszak to moja pierwsza wiosna w nowym domu, w nowym ogrodzie, w nowym miejscu. Zaczynam nowe życie i ciekawi mnie wszystko co dzieje się pierwszy raz. I wierzę, głęboko wierzę, że kolejne razy będą nie mniej radosne i wyczekiwane.
    Czekałam na Twój nowy wpis. Cieszy mnie, że tak dobrze spędziłaś czas, że było Ci radośnie i miło.
    Dobrej niedzieli dla wszystkich 🌞🍀😍

    OdpowiedzUsuń