niedziela, 13 grudnia 2020

Złocąc czas...

 Grudzień wciąż jest szary, a ja czekam na jego blask i walczyk pierwszych śnieżynek. Złocę grudniowy czas płomykami świec, rozjaśniam lampkami i ciepłym miodowym odcieniem światła...

Teraz otulam się aromatem kawy z cynamonem i czekoladą, smakuję pierniki. Tylko grudzień tak pachnie tymi wszystkimi zapachami, które pozwalają wracać wspomnieniami do Krainy Dzieciństwa i uśmiechać się do tego czasu, kiedy byliśmy wszyscy razem, kiedy rodzice tworzyli magię, choć czasy były kryzysowe. Prawie wszystko było na kartki, szynka wtedy smakowała wyjątkowo, a pomarańcze, wystane w długich kolejkach, były rarytasem i ozdobą świątecznego stołu. Dziś wszystko jest, tylko nie ma tych, dzięki którym lubię Boże Narodzenie. I właśnie w tym przedświątecznym okresie jakoś częściej wysyłam latawce myśli do moich Bliskich Nieobecnych, tych po drugiej stronie. Jakoś w ostatnim miesiącu roku tęsknię za nimi bardziej i bardziej dotyka mnie ich nieobecność...

W grudniu staram się być dla siebie dobra. Nie rozliczam, nie podsumowuję. Nawlekam korali wdzięczności. W prezencie urodzinowym dla siebie samej zrobiłam mammografię i usg...

Niedziela mija mi domowo. Słucham plumkającej muzyki, patrzę, jak sikorka tańczy na parapecie, robię z papieru rozety i sprawia mi to frajdę. Powoli się nastrajam do świąt, ale moje świąteczne ozdoby jeszcze z niecierpliwością czekają na swój czas...

Wczoraj na "Kulturze" obejrzałam ciekawy wywiad z Jakubem Małeckim. Jego "Saturnin" jest w moim czytniku i teraz jestem bardzo ciekawa tej opowieści. Czytaliście? Warto? 

Zaangażowałam się w pomoc dziecku koleżanki. Jestem w grupie na FB, która prowadzi licytacje na ten cel. Wystawiłam kilka swoich książek i tak się cieszy, że jest nimi zainteresowanie i dawno już przekroczyły podaną przeze mnie kwotę :)

Pięknej niedzieli życzę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz