czwartek, 5 marca 2020

To już marzec...

Rano budzą mnie ptaki, ponoć to kosy. I poranki są już jasne, ze światłem. Na gałązkach przyblokowej brzozy pojawiły się seledynowe listki. Ta młoda zieleń jest najpiękniejsza w całym roku. I stokrotki bielą się na trawnikach, delikatne, nieśmiałe, pierwsze...

Marzec jak to marzec kaprysi nieco. Dwa dni temu niemal przez cały dzień padał deszcz, jakby chciał obmyć świat z zimowej patyny. Lubię ten czas budzenia się. Każdego dnia przybywa czegoś: światła, nieba, kolorów, listków drobnych, chęci...

Mam nadzieję, że i marazm minie, że częściej wyjdę z domu, że zacznę codziennie spacerować...

Obejrzałam trzy sezony The Crown. I podobają się stroje, wnętrza, muzyka, świetnie dobrani aktorzy. A opowiadane historie są jak podróż przez wiek XX. Czekam niecierpliwie na kolejny sezon...

Przez tę serialomanię nieco mniej czytam...

Domowy czas naznaczam amarantowymi tulipanami, aromatem kawy i kostkami gorzkiej czekolady. Gotuję zupę i dosmaczam ją jazzowymi nutami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz