Wszystko nadal się toczy. Na szczęście. Niebo jest cudownie niebieskie, świat rozkwita i pachnie. Tę słodycz snującą się z drzewek owocowych równoważy gorycz dymów, które unoszą się nad ogrodami...
To zdjęcie z mojej małej ucieczki od tu i teraz, ucieczki od siedzenia przed laptopem, ślęczenia nad zdjęciami prac, które nadchodzą pikaniem Messengera, od świata zawężonego do przestrzeni domu. I tak, wiem, że nie wolno wychodzić, ale tak sobie pomyślałam, że my tu na wsi mamy dużo mniejszy ruch, że jeśli ucieknę w polne ścieżki, to nikomu nie zaszkodzę, nikogo nie spotkam...
Jest mi jakoś lepiej po tym spacerze. Czuję się przewietrzona, dotleniona...
A teraz już wieczór się skrada. Niebo nabrało subtelnych różowości, słońce jeszcze chwilę temu było purpurową kulą, zawieszoną nisko nad ziemią. Zwykłe szczęście...
U nas jeszcze mirabelki śnią swój sen o potędze. Ledwie pączki,prawie niewidoczne znaczą gałązki. Dziś i u mnie niebo było zachwycająco błękitne. Staram się nie wychodzić, ale pies domaga się przebieżek, więc wychodzimy w pola... Było pięknie, gdyby nie to niewiadome w powietrzu i kleszcze czające się w trawie. Razem z moją Zarą przyniosłyśmy 4 ze sobą. Brrr. Dużo zdrowia:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mirabelki już obwieszczają światu swoją słodką nowinę :)
OdpowiedzUsuńDzięki Zarze możesz wychodzić na spacery, mi pozostaje balkon i uzasadnione wyjścia po zakupy.
Niech ten czas bliskiej Wielkanocy będzie łaskawy i przyniesie odrobinę radości, a Zarze oszczędzi spotkań z kleszczami.
Dziękuję i wzajemnie życzę zdrowia, pozdrawiając najserdeczniej :)