czwartek, 5 stycznia 2012

Taka pora...

W szarawym niebie falbanki błękitu. Nieco jaśniej na świecie, deszcz zamilkł, wiatr jednak szaleje. Jesienna aura tej zimy, jesienne temperatury, jesienne smutki...

Wczoraj wciąż padający deszcz tak mnie przygnębiał, że miałam ochotę na żałosny płacz. Czułam, że jestem częścią tej okropnej pogody. Ale kiedy zabłysły światełka na choince, zamigotały ogniki świeczek, poturlały się dźwięki z ulubionych płyt, zawinięta w ciepło polarowego koca, nasiąkałam spokojem i lżej mi było. Smakowałam herbatę "Zimowy sekret" i czytałam pożyczone od koleżanki wspomnienia Danuty Wałęsy...

A nocą przyszedł wielki wiatr i jeszcze większy deszcz, zgasło światło, ale było mi już wszystko jedno, bo w cieple pościeli takie dźwięki wydają się być kojące...

Jestem już po lekcjach. Jestem sobie przy drugiej kawie i marcepanowym batoniku. Medytuję ciszą i domowym rajem. Słucham tego wielkiego wiatru i odwracam czas...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz