sobota, 13 sierpnia 2011

Sierpniowy latawiec...

Zapach kawy. Nina Simone, bo jej głos pasuje do tego, co za oknem. Szare niebo, cętki słońca zatrzymane na szarozielonym welonie liści, bemole jaskółek na drutach. Cichnie lato, deszczowymi nokturnami jesień się zbliża podszyta melancholią...

Przyoblekam się w oczekiwanie na czas z M. Na bycie tak po domowemu...

Sobota kusi nicnierobieniem. A przecież chcę uładzić dom, wstawić pranie, posegregować stos gazet, znaleźć nowym książkom miejsce na przepełnionych półkach. Chyba czas kupić nowy regał. Dojrzewa we mnie także myśl o pomalowaniu mieszkania...

Zaczytuję się ostatnio w książkach o nieskomplikowanej fabule, wieczorami zaś otumaniam się strofami Achmatowej, Cwietajewej i Jesienina. Palę świece i zaparzam w imbryku herbatę do owsianych ciasteczek :)

Mam czerwone gladiole w wazonie. Na potęgę w mojej kuchni kwitną amarantem fiołki. Sierpnia kolory są jak z mozaiki bizantyjskiej...

Czas mi się wybrać po sprawunki...
Dobrej soboty Wszystkim życzę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz