niedziela, 9 grudnia 2018

O jutrze...

Cichy wieczór. Za oknem matowa czerń nieba, a na szybach drobne perełki deszczu lśnią. Czas pachnie herbatą i pierwszymi mandarynkami...


M. w drodze do siebie. A wczoraj świętowaliśmy moje urodziny, kameralnie, we dwoje, ładnie tak. Piliśmy dobre wino, wspominaliśmy nasze podróże, nasze chwile razem, oglądaliśmy nasze zdjęcia, śmialiśmy się, przywoływaliśmy minione i dawne chwile...


I nie napiszę "jutro to za tysiąc lat." Jutro jest jutro. I jutro będą moje baaaardzo okrągłe urodziny. Półwiecze. Moje życie ma teraz, od kilkunastu lat dobry, mocny smak. Młodość naznaczyła mnie bolesnymi wydarzeniami. Pokaleczyła, zmusiła, bym wzięła na swoje barki trudności i problemy, za trudne dla młodej osoby. Dorosłość zwraca mi siebie, pozwala świętować życie...


Moje "dziś" ma dobry, mocny smak. Moje "dziś" to M., spokojne serce, zachwyt nad tym, co właśnie jest...


A kiedy patrzę w lustro, widzę dziewczynę. Nie nastolatkę, ale dorosłą dziewczynę, która w oczach ma światło przeżyć, pod oczami kurze łapki, a we włosach srebrne nitki. Nie obrażam się na to, akceptuję. Wewnętrzna ja ma wciąż rozwiane włosy, biega boso po kałużach, ma roztańczoną sukienkę, uśmiecha się do obłoków, wierzy, że ludzie są bardziej dobrzy niż źli, wydaje ostatnie pieniądze na książki, nie umie żyć bez muzyki, potrzebuje do życia ludzi równie bardzo jak samotności, kocha, marzy i lubi siebie taką, jaką jest...


Tak. Jutro będę uśmiechnięta. Będą mnie cieszyć życzenia od bliskich i przyjaciół. Pomyślę z wdzięcznością o rodzicach i wszystkich dobrych ludziach, z którymi przecięły się moje ścieżki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz