czwartek, 16 kwietnia 2015

Porannie...

Dziś mam na później do pracy, więc poranek mija mi niespiesznie, tak trochę wakacyjnie :) Obudziły mnie szczęśliwe ptasie głosy, cytrynowy blask słońca i kilka lawendowych smug na niebie. A propos lawendy: to wczoraj wypróbowałam musującą tabletkę do stóp. Woda zrobiła się lawendowa, bąbelki przyjemnie relaksowały i zmiękczały naskórek. Cudo :)


Kawa wypijana w domu smakuje wybornie, zdecydowanie lepiej niż ta w pracy. A jeszcze jeśli do aromatu doda się dźwięki ze "Siesty5", to prawie jest niebiańsko...


Zmęczona jestem. Zmęczona jestem pracą, telefonami do rodziców, by zmobilizowali swe pociechy do poprawiania jedynek, sprawdzaniem bieżących i zaległych prac, które dzieciątka przynoszą w ilościach hurtowych, bo wcześniej im się "nie chciało i nie musiały, bo zadania domowe są głupie". A teraz czują bliski koniec roku i teraz im się chce albo muszą, bo rodzice każą. Zmęczona jestem omawianiem "Antygony", którą przeczytało tylko 6 osób...


Spoglądam w okno i uśmiecham się do zieleni, do brzóz w zielonych sukienkach i do złotych gwiazdek mniszka lekarskiego. A na parapecie rozkwitł mi storczyk i cieszy oczy żółtymi kwiatami. Tym bardziej mnie to cieszy, bo nie kwitł od jakiegoś czasu...


Cieszmy się czwartkiem, wszak to zapowiedź piątku :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz