środa, 7 sierpnia 2013

Pocztówka...

O poranku, kiedy Mały jeszcze śpi, wychodzę na taras, by w smudze sierpniowego słońca wypić kawę, pobyć ze swoimi myślami. Patrzę na sroki, słucham szumu ogródkowego strumyka, chodzę boso po wilgotnej trawie...


I tyle spokoju, bo potem walka na drewniane miecze, gra w piłkę, bierki, chińczyka, tysiące pytań, rysowanie kredą przed domem, opowieści o tym jak tata Małego był mały, wyprawy na lody, jazda na hulajnodze i rowerze, malowanie kosmicznych światów, czytanie...


Kiedy rodzice wracają z pracy, Mały zdaje im relacje z godzin spędzonych bez nich. Jest wesoło, gwarnie, zabawnie...


Cieszy mnie, że sprawnie czyta po polsku, trochę gorzej jest z pisaniem, zna tylko drukowane litery, ale uczymy się...


Pod wieczór Mały z tatą wybierają się pojeździć rowerami, a my z bratową idziemy z kijkami. Przemierzamy kilka kilometrów, malowniczą trasą do morza. Wokół góry, pola z łanami zbóż, łąki z kwiatkami barwnymi i pasącymi się owcami...


A wczoraj dzikie gęsi lecące kluczami przypomniały mi o jesieni. Nie czekam jeszcze na nią...


Pozdrawiam najserdeczniej moich Czytelników...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz