wtorek, 18 sierpnia 2009

Sierpniowe muśnięcia melancholią...

Wróciłam, bogatsza o czas z Małym, o bycie częścią jego wyobraźni podczas zabaw, o wszystkie przeczytane książeczki, zaśpiewane piosenki, nauczone wierszyki, o figle i rozmowy. Wartościowy to był czas. Dobry i radosny dla mnie...


Od wczoraj domowa jestem. Ogarnęłam nieco przestrzeń Samotni, rozpakowałam torbę, wracałam rzeczom ich miejsca. Wieczorem, na balkonie stojąc, wpatrywałam się w kolory nieba. Wysyłałam do mojego M. latawce w kolorze indygo i moją tęsknotę. Tęsknotę do brązowych oczu, do ciepła dłoni, do palców wędrujących moim ciałem, do przytulenia, do wspólnego czasu, do bliskości...


Sierpień nie skąpił słońca, choć dziś zaokienny świat w jesiennej aurze. Wiatr mierzwi wciąż jeszcze zielone czupryny drzew, niebo w niebieskoszarych smugach. Na polach miodowa żółć ściernisk, jarzębina koralami obwieszona czerwonymi, w ogrodzie zakwitły wrzosy. Tak blisko już koniec wakacji. A ja wrysowuję siebie jeszcze w wakacyjny czas, pielęgnuję w sobie spokój, błogosławię ciszę, słucham świerszczowych koncertów, rozkoszuję się niespiesznością, ogladam zdjęcia i uśmiecham się do wspomnień...


I szczęśliwie mi jest...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz