niedziela, 23 czerwca 2024

Czerwcowe koraliki chwil

Czas pachnie czerwcem, latem i początkiem wakacji. Dziś będę mijać niedzielnie, nieco świątecznie, nieco leniwie i niespiesznie. W wazonie róże, te od uczniów, 3 róże, bo od lat w mojej szkole jest akcja "Datek zamiast kwiatek", to tak w temacie toczącej się pod koniec roku szkolnego dyskusji o prezentach i kwiatach dla nauczycieli, czy zasłużyli, czy nie, o wymaganiach tychże. W roku szkolnym nie lubię dwóch dni: Dnia Nauczyciela i zakończenia roku, właśnie z powodu tych dyskusji. I choć mam swoje zdanie na temat swojej pracy, i "odrzucam pustobrzmiące słowa", to jakieś to przykre...

Za oknem pogodne niebo z żaglami białych chmur. Po wczorajszym deszczowym, przygnębiającym dniu dziś słońce, rześkie powietrze i jakieś ładniejsze kolory w pejzażu. Pachnie kawą, gdzieś blisko jest Anioł Spokoju, lekko plączą się jazzowe dźwięki, a ja jestem w powieściowej "Osadzie" Anny Olszewskiej. Jest tu wszystko, co lubię w kryminałach: zagmatwana sytuacja, cienie przeszłości, sekrety malowniczego Czorsztyna, prowincja, małomiasteczkowa zmowa, mroczny nastrój i świetnie wykreowani bohaterowie. Polubiłam Igora Schutta i kibicuję mu...

Oglądam mecze, nie tylko naszej reprezentacji. Nasza drużyna zagrała dobry pierwszy mecz z Holandią, potem już było słabiej, co czeka nas jeszcze?

Objawienia czerwca: liliowe zmierzchy, a potem cekiny gwiazd złotych, zalane słońcem poranki, ptasie melodie zamiast budzika, zapach jaśminu słodko- gorzki, łubiny, margerytki, róże, truskawki i czereśnie, marcepanowa biel kwiatów czarnego bzu, zieleń drzew, aromat lawendy, rowerowe przejażdżki i balkonowy czas...

Na początku czerwca odwiedziłam Szwecję. Mój bratanek kończył szkołę, świętowaliśmy rodzinnie. Inaczej to się tu odbywa, może nie tak patetycznie i poważnie jak u nas, ale nie mniej wzruszająco. Było radośnie, barwnie, nieco szalenie: przejazd młodzieży na platformach tirów z muzyką, okrzykami i tańcami. Tak trudno uwierzyć, że Mały, bo tak przecież przez lata tak tu o nim pisałam, jest już dorosły i zaczyna dorosłe życie...

A czas u brata to takie niespodziewane wakacje. Musiałam wziąć bezpłatny urlop. I cieszyłam się nie tylko rodzinnym spotkaniem, ale też chwilami na tarasie w woalu zieleni i kwitnących roślin, spokojem myśli, muzyką wody w ogródkowym oczku, słońcem w oczach i innym niebem nad głową...

Mam nadzieję, że letnie chwile i chwilki pozwolą naładować akumulatory, przewietrzyć głowę. Cieszę się naszymi planami wakacyjnymi, ale jeszcze przez tydzień będę chodzić do pracy.

A co u Was?