czwartek, 15 lipca 2021

Wakacyjne pocztówki...

Wróciliśmy w poniedziałek i teraz odpoczywam po intensywnej wyprawie, układam sobie wspomnienia w głowie, chowam widoki w kącikach oczu, by przypomnieć je sobie podczas jesiennych szarug...

Góry Sowie są przepiękne, a przede wszystkim mało uczęszczane. Wędrowaliśmy szlakami i przez wiele kilometrów nie mijaliśmy nikogo. Można było iść ze swoimi myślami, podziwiać krajobrazy, rozmawiać, milczeć, słuchać ptasich koncertów, oddychać lasem i pokonywać własne słabości. Te słabości dotyczyły bardziej mnie, po lockdownie kiepska moja kondycja była, ale dałam radę, nawet kiedy jednego dnia nasza wędrówka liczyła ponad 29 km. Przypomniałam sobie, że świat widziany z góry nie ma końca, że jest tak piękny, że aż dech zapiera. W słońcu szczyty się złociły, stoki były szafirowe, niebieskie i zielone. Robiliśmy zdjęcia, ale żadna fotografia nie odda tej głębi, przepaści, wysokości, tego braku horyzontu. Zdobyliśmy Wielką Sowę, Kalenicę i parę innych niższych górek :) 

Po męczących wędrówkach cudnie było wracać do pensjonatu, w którym czuliśmy się jak w domu. Mieliśmy uroczy pokoik, romantyczny, taki z duszą, ze stylowymi meblami, cudownym widokiem z okien i pięknymi filiżankami specjalnie dla mnie :) Czuliśmy się tam fantastycznie, nasza pani gospodyni była bardzo gościnna, rozpieszczała nas domowym chlebem, serami od bacy i poezją konfitury z truskawek z otartą skórką cytryny i goździkami. Pięknie było się budzić i zasypiać z widokiem gór w oczach...

Wyprawa do Nowej Rudy i Wałbrzycha uzmysłowiła nam, że są miejsca, w których czas się zatrzymał. Miasteczka trochę jak ze snu, bardzo malowniczo położone, wśród wzgórz i zieleni, ale trochę zaniedbane, z własną biedą, z własnym małym światkiem. Jednakże ten światek fascynuje pięknym rynkiem, barwnymi kamieniczkami, ukwieceniem, neonami z poprzedniej epoki...

Podziemne Miasto Osówka i Walim to miejsca niezwykłe, to kompleks niemieckich sztolni, będących częścią tajnego niemieckiego projektu Riese z czasów II wojny światowej. To kilometry wydrążonych korytarzy w skałach, a przede wszystkim miejsce nadludzkiej, katorżniczej pracy tysięcy więźniów z obozu w Gross Rosen. I cieszyło mnie, że oprowadzający po tych miejscach nie skupiali się na legendzie złotego pociągu i tajemniczych skarbach, a przekazali rzetelne informacje o miejscu, tamtych czasach i ludziach...

I muszę napisać o jeszcze jednym miejscu. Miejscu niezwykłym, które na długo zostanie w naszej pamięci. To "Biała lokomotywa"- kawiarenka jak zaczarowana, raj dla kawoszy, miejsce przytulne, pełne kawiarek, młynków do kawy, z kolekcją łyżeczek z całego świata i sentencji o kawie. A gospodarz tego miejsca od progu czaruje opowieściami i rozpieszcza smakami. Mnie oczarowała kawa z ekstraktem z żołędzi i pyszne lody...

A kiedy pożegnaliśmy się już z górami, w ostatni dzień, w niedzielę wybraliśmy się do Zamku Książ- monumentalnego, dostojnego, górującego, zachwycającego, jak z baśni. Zwiedzaliśmy ze świetnie przygotowanym audioprzewodnikiem, nie musieliśmy się spieszyć, mogliśmy podziwiać bogactwo wnętrz, piękno detali, przedmiotów i zdjęć. Wszędzie obecny jest duch dawnych właścicieli, a szczególnie pani na zamku, Daisy. Wspaniale odpoczęliśmy na zamkowych tarasach, pełnych zieleni i aromatu róż, a potem w palmiarni...

Nie podróżujemy autem, korzystamy z pociągów, autobusów, lokalnego połączenia, dawnej także podróżowaliśmy stopem, ale teraz ani my nie zatrzymywaliśmy aut, ani one nie zatrzymywały się. Znak czasów. Niestety w miejscu, w którym byliśmy, lokalne połączenie nie było zbyt dobre, ot, dwa autobusy- jeden rano, drugi po południu, dlatego też więcej chodziliśmy. Tak lubimy. I chociaż byłam chwilami nieziemsko zmęczona, bolały mnie nogi i szłam resztkami sił, to jestem zadowolona i nawet dumna z siebie :) M. świetnie opracował trasy, połączenia do miejsc, które chcieliśmy obejrzeć...

A teraz jesteśmy domowi i planujemy sierpniową wyprawę :)


4 komentarze:

  1. Cudowny wpis! Czytałam z wielką przyjemnością. I podziwiam za siłę pokonywania tych kilometrów. Choć wiem, że czasem, gdy chłonie się piękno przyrody i chwil, zapomina się o zmęczeniu. Wspaniale czytało się o kawie z ekstraktem z żołędzi (mmm!!) oraz innych przysmakach. Czuję, że mieliście naprawdę przepiękną wyprawę, bardzo się cieszę razem z Wami. Serdeczności moc!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tyle dobrych i serdecznych słów. To prawda, wyprawa nam się udała, tęskniliśmy za podróżami, brakowało nam innego nieba nad głową.Jestem pewna, że kiedyś wrócimy na szlaki Gór Sowich, bo jest tam naprawdę pięknie. Odwzajemniam serdeczności :)

      Usuń
  2. To miejsce dla mnie zawsze ma dobrą aurę, zaczarowane słowa i piękne obrazy, więc dziękuję Ci e.ka, że mogę znowu czytać Twoje posty.
    Piękną miałaś wakacyjną wyprawę, ale przecież to oczywiste, dobrzy ludzie muszą mieć jakiś ekwiwalent, za to, ze tak pięknie postrzegają otaczającą ich rzeczywistość, że patrzą tylko na to, co warto widzieć i chowają w kuferku pamięci tylko wspomnienia wartościowe.
    Znałam podobne miejsce, jak opisana przez Ciebie Biała Lokomotywa. Było to w początkowym czasie moich pobytów w Busku Zdroju. Mieszkaniec Buska, obieżyświat, założył w swojej willi małą kawiarenkę z kawą i herbatą z miejsc, które zwiedzał. Pomieszczenie udekorowane było zdjęciami z jego podróży. Było to miejsce elitarne, bo nie każdemu odpowiadał klimat jaki tam panował. Na dzień dobry Pan właściciel przysiadał się do stolika, opowiadał o kawach/herbatach, ich smakach, rodzajach itp. Po zamówieniu, jeżeli widział, ze klient jest zainteresowany jego opowieściami, opowiadał o swoich wojażach (oczywiście w tych opowieściach zazwyczaj "bohaterem" była kawa/herbata).
    Kiedy kawa/herbata wjeżdżała na stół (zawsze z kawałkiem pysznego, domowego ciasta)Pan życzył smacznego i już każdy na spokojnie mógł delektować się tymi pysznościami.
    To ni była popularna kawiarnia, mało kto o niej wiedział, mnie do tej kawiarni zaprowadził Pan Wojciech Niżyński, (ten od telenoweli W Labiryncie. Później, kiedy tylko byłam w Busku zachodziłam do tej niezwykłej kawiarenki zawsze ciepło witana, jako "stara znajoma". Aż pewnego roku nad kawiarenką pojawił się wielki szyld, kawiarnię powiększono, potem przeniesiono w inne miejsce, gości nie witał już Pan Właściciel...
    Nie zachowano jednak tego klimatu i dbałości o jakość kawy/herbaty. Okazało się, ze kawiarnia zmieniła właściciela.
    W ten sposób zniknęło piękne, bajkowe miejsce z mapy Buska Zdroju...
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najserdeczniej dziękuję Ci za taki piękny komentarz i tyle dobrych słów. Cieszę się nimi przeogromnie.
      Bardzo lubię takie miejsca, prowadzone przez ludzi z pasją i życzliwością dla ludzi. To się wyczuwa natychmiast. Gawędy o kawie i herbacie, a także o podróżach są opowiadane bez nuty chwalenia się. Słucha się ich i od razu jakoś lepiej na duszy i w sercu.
      Dlatego też nie lubię kawiarnianych sieciówek, korzystam czasem, ale nie czuję się tam swojsko a i kawa nie smakuje tam tak, jak w tych maleńkich, bajkowych kawiarenkach z duszą, nastrojem, domowym ciastem i serdecznością ludzi.
      Ściskam Cię mocno :)

      Usuń